"UE ponownie podkreśla, że wybory prezydenckie na Białorusi 9 sierpnia nie były ani wolne, ani uczciwe. Unia Europejska nie uznaje ich sfałszowanych wyników. Na tej podstawie tak zwana inauguracja z 23 września 2020 r. i nowy mandat Aleksandra Łukaszenki nie mają legitymacji demokratycznej" - wskazał w oświadczeniu. Ta "inauguracja" - jak dodał - "jest sprzeczna z wolą znacznej części ludności Białorusi, wyrażoną w licznych, bezprecedensowych i pokojowych protestach od czasu wyborów i służy jedynie dalszemu pogłębieniu kryzysu politycznego na Białorusi". "Stanowisko Unii Europejskiej jest jasne: obywatele Białorusi zasługują na prawo do reprezentowania ich przez tych, których sami wybiorą w nowych, pluralistycznych, przejrzystych i wiarygodnych wyborach. Jesteśmy pod wrażeniem odwagi Białorusinów, którzy nadal pokojowo demonstrują na rzecz demokracji i swoich podstawowych praw mimo brutalnych represji władz białoruskich. Solidaryzujemy się z nimi i w pełni wspieramy ich demokratyczne prawo do wyboru swojego prezydenta w nowych wolnych i uczciwych wyborach pod nadzorem OBWE" - dodał. Wskazał, że UE ponownie wyraża oczekiwanie, że białoruskie władze natychmiast powstrzymają się od jakichkolwiek dalszych represji i przemocy skierowanych przeciwko białoruskiemu narodowi oraz natychmiast i bezwarunkowo zwolnią wszystkich zatrzymanych, w tym więźniów politycznych. "UE jest nadal przekonana, że pluralistyczny dialog narodowy i pozytywna reakcja na żądania narodu białoruskiego dotyczące nowych demokratycznych wyborów to jedyny sposób na wyjście z poważnego kryzysu politycznego na Białorusi. (...) W świetle obecnej sytuacji UE dokonuje przeglądu swoich stosunków z Białorusią" - podsumował. Dworczyk: Nie ma zgody, by uznać wyniki wyborów na Białorusi Do kwestii potajemnej inauguracji prezydentury Łukaszenki odniósł się też w czwartek szef KPRM Michał Dworczyk. - Nie ma zgody, by uznać wyniki wyborów na Białorusi, bo zostały przeprowadzone niedemokratycznie i wywołały represje wobec opozycji - powiedział w Programie Pierwszym Polskiego Radia. Dodał, że Białorusini przebudzili się, a atrofia systemu gwałtowanie przyspieszyła. - Nie może być zgody na represję osób, które protestują oczekując suwerenności i wolności na Białorusi. Nie może być zgody na takie wydarzenia, które już zaskutkowały śmiercią kilku osób spośród tych demonstrujących oraz zranieniem, pobiciami dziesiątek innych ludzi - wyjaśnił. Dodał, że sytuacja Białorusi zmieniała się "w sposób diametralny", bo do tej pory - pomimo tego, że poprzednie wybory nie były demokratycznie przeprowadzana - to nie odbywały się tak masowe protestów. - Pękła pewna bariera strachu, która krępowała wcześniej Białorusinów - zaznaczył Dworczyk i dodał, że teraz Białorusini przeżywają "przebudzenie narodowe". - Atrofia systemu gwałtowanie przyspieszyła. Pytanie jest, jak długo potrwa? Ale to, że jest to początek końca tego systemu na Białorusi w tym są zgodni wszyscy komentatorzy i eksperci - podsumował. Na Białorusi od 9 września trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Oficjalnie z wynikiem 80,1 proc. wygrał je Łukaszenka.