Przyznając, że zablokowanie konta prezydenta Stanów Zjednoczonych było dla Twittera osobistą porażką, która świadczy, że firma "nie potrafiła odpowiednio wypromować zdrowej debaty", Dorsey podkreślił, że decyzja została podjęta w oparciu o wszystkie dostępne informacje o zagrożeniu dla porządku publicznego. "Nie cieszę się z tego, ani nie odczuwam dumy" - podkreślił programista, dodając, że tym samym publiczna debata podległa daleko idącej fragmentacji. Te działania "powodują podziały i ograniczają możliwość złożenia wyjaśnień, odkupienia i wyciagnięcia lekcji z tego, co się stało". "Jest to niebezpieczny precedens - podkreślił Dorsey - pokazuje bowiem, że jednostka lub korporacja może skutecznie kontrolować część debaty toczącej się w skali całego globu". "Przyszedł czas, by poważnie zastanowić się nad naszymi działaniami i środowiskiem, jakie nas otacza" - napisał w środę szef Twittera. Zawieszone konto Trumpa i zwolenników QAnon Przed tygodniem, w środę 6 stycznia tłum zwolenników Trumpa wtargnął na Kapitol. Odbywało się tam wówczas posiedzenie Kongresu w sprawie ostatecznego zatwierdzenia wyników listopadowych wyborów prezydenckich, w których urzędującego prezydenta pokonał Joe Biden z Partii Demokratycznej. Parlamentarzyści zostali ewakuowani z budynku, w zamieszkach zginęło pięć osób, w tym jeden policjant. Wcześniej w Waszyngtonie odbywał się wiec zwolenników Trumpa. Urzędujący prezydent, przemawiając do zgromadzonych, po raz kolejny powtarzał niepoparte dowodami twierdzenia o sfałszowaniu wyborów. Już po szturmie na Kapitol Trump wezwał w opublikowanym na Twitterze nagraniu do pokojowego rozejścia się do domów, mówiąc jednocześnie, że "wybory skradziono". W piątek Twitter poinformował, że na stałe zablokował prywatne konto Trumpa (@realDonaldTrump) w serwisie z powodu "podżegania do przemocy". We wtorek kierownictwo Twittera poddało, że jednocześnie zawieszono ponad 70 tys. kont udostępniających głównie treści związane z głoszącym teorie spiskowe ruchem QAnon. Decyzja ta miała związek z niedawnym szturmem na Kapitol zwolenników prezydenta USA Donalda Trumpa.