Sikorski twierdząco odpowiedział na pytanie "Welt am Sonntag", czy tego konfliktu można było uniknąć. - Europa uczyniła za mało, by wpływać na zachowanie Rosji w różnych fazach tego konfliktu - powiedział. Sikorski ujawnił, że gdy w zeszłym roku Moskwa wprowadziła bojkot handlowy Ukrainy, żeby ukarać ją za proeuropejski kurs, upraszał swych kolegów, by zaczęli działać. "Gdybyśmy wtedy pokazali Moskwie granice i zademonstrowali solidarność z Ukrainą, prawdopodobnie nie doszłoby do obecnej eskalacji" - oświadczył w wywiadzie dla niemieckiej gazety. Dodał, że Polska i inne kraje Europy Wschodniej wciąż przestrzegały Zachód przed ignorowaniem potencjalnego zagrożenia ze strony Rosji. Szef polskiej dyplomacji zakłada, że po katastrofie malezyjskiego samolotu, najprawdopodobniej zestrzelonego pociskiem rakietowym odpalonym w terenów kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy, dojdzie do dalszego zaostrzenia sytuacji. "Musimy z tego wyciągnąć wnioski, także wobec tych, którzy wspierają separatystów" - podkreślił i dodał: "Nie możemy dłużej odwracać wzroku". "Czerwone linie zostały przekroczone" Katastrofę malezyjskiego samolotu Sikorski nazwał niewyobrażalną tragedią. Powiedział, że po swej wizycie w Kijowie w miniony wtorek ostrzegał, iż separatyści dysponują nowoczesnymi pociskami rakietowymi ziemia-powietrze. Podkreślił, że kiedy Ukraina zanotowała pierwsze sukcesy militarne na wschodzie kraju, Rosja natychmiast doprowadziła do eskalacji, wysyłając separatystom więcej i bardziej nowoczesnych systemów uzbrojenia. "Wyznaczone przez Europę czerwone linie zostały przy tym przekroczone" - podkreślił. Sikorski wskazał, że kraje Europy Wschodniej nie mają złudzeń co do neoimperialistycznych tendencji w Rosji. Zwrócił uwagę, że "jeszcze do niedawna polityczne skutki II wojny światowej i komunizmu były w Polsce bardzo odczuwalne". "W Polsce odżyła trauma 1939 roku" "Polacy dopiero teraz zaczęli dążyć do osiągnięcia standardu życia naszych sąsiadów, który przez pokolenia był dla Polski niedostępny" - powiedział. "Wielką troską napawa mnie to, że Rosja - w odróżnieniu od Niemiec - nie rozprawiła się ze swoją totalitarną przeszłością" - dodał. W jego ocenie kryzys ukraiński spowodował, że w Polsce odżyła trauma 1939 r., kiedy mimo zapewnień Wielkiej Brytanii nie został otwarty drugi front. Opierając się na tym doświadczeniu, Polska czuje się w obowiązku sprawdzić swoich sojuszników - zaznaczył. W opinii ministra, Niemcy ze względu na swoje geograficzne i gospodarcze uwarunkowania, mogą pozwolić sobie na przyjęcie ostrożnej postawy wobec Rosji. Jego zdaniem, wszystko, czego domaga się Polska, stanowi jedynie niewielki procent militarnego zabezpieczenia, na które w latach 80. liczyć mogły Niemcy i inne kraje Europy Zachodniej. "Przesunięcia wojsk NATO trwają miesiącami. To dla nas za długo - podkreślił Sikorski. - Realia wyglądają bowiem następująco: w bezpiecznych krajach NATO istnieją wielkie bazy militarne, natomiast zwleka się z ich utworzeniem w tych (krajach), które czują się zagrożone". Sikorski powiedział, że liczy na przełom w tej sprawie podczas najbliższego szczytu NATO. Potwierdził także, że Polska posiada plany obronne w przypadku napaści ze strony Rosji. "Wojna zagraża całej Europie" W wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika "ABC" Sikorski powiedział m.in., w związku z katastrofą malezyjskiego samolotu: "To, co się dzieje we wschodniej Ukrainie jest wojną o niskiej intensywności, ale eskalującą. Nikt nie może jej ignorować, gdyż dotyka ona i zagraża całej Europie, nie tylko jej wschodniemu bastionowi, który my stanowimy". "Musimy być świadomi, że od kiedy rozpoczął się ten ukraiński kryzys w październiku ubiegłego roku, nasza reakcja, jako Zachodu, zawsze była niewystarczająca, by wpłynąć na sposób postępowania Rosji. To musi się zmienić" - podkreślił. Sikorski odniósł się również do sugestii dziennikarza, że prezydenta Rosji "kusi poszukiwanie poza granicami Rosji rozwiązania kryzysu i problemów z wewnętrzną opozycją". "Dlatego tak istotne jest, byśmy tym razem właściwie zareagowali. By sankcje okazały się skuteczne i by przekonały Putina, że są inne drogi. By mu unaoczniły, że ścieżka, którą obrał, jest nieopłacalna, co więcej - kontrproduktywna. Sankcje i podjęte środki powinny stanowić solidny argument dla Rosji, by zobaczyła, że zmiana zachowania zostanie jej zrekompensowana" - ocenił minister. "Nie jesteśmy i nawet nie możemy czuć się bezpieczni" Na pytanie, czy NATO jest dla Polski gwarantem bezpieczeństwa, szef polskiej dyplomacji podkreślił, że Europa "musi poważnie traktować swoje bezpieczeństwo" i "nie może wiecznie zależeć od parasola ochronnego USA". "My w Polsce nie jesteśmy i nawet nie możemy czuć się bezpieczni. A to dlatego, że nasz sąsiad padł ofiarą agresji. Dlatego oczekujemy, że podczas szczytu NATO w Walii zostanie przyjęty zasadniczy pakiet gwarancji dla naszego bezpieczeństwa. Im więcej wyrazów solidarności otrzymamy od naszych sojuszników, tym bardziej będziemy gotowi do brania udziału w zagranicznych misjach, leżących w interesie całego kontynentu. Misjach, w których mamy już długie tradycje intensywnej obecności" - dodał Sikorski.