Według nich, norweski generał przekazał, że ofiary zginęły od odłamków pocisków artyleryjskich lub zostały zabite "z bliskiej odległości". Kilka godzin wcześniej informowano o co najmniej 109 ofiarach śmiertelnych ataku w Huli, w tym wielu dzieciach. Skala przemocy w tym mieście, położonym na zachodzie Syrii, wywołała oburzenie społeczności międzynarodowej i doprowadziła do zwołania nadzwyczajnego posiedzenia RB ONZ. Przebywający w Damaszku generał Mood skontaktował się z zebranymi w Nowym Jorku dyplomatami krajów członkowskich RB ONZ za pośrednictwem łącza wideo. Syryjscy opozycjoniści przypisują odpowiedzialność za masakrę w Huli reżimowi w Damaszku, natomiast władze twierdzą, że winni są rebelianci walczący z reżimem prezydenta Baszara el-Asada. Należy potwierdzić Na otwarciu posiedzenia w Nowym Jorku zastępca stałego przedstawiciela Rosji przy ONZ Igor Pankin podkreślił, że odpowiedzialność reżimu za masakrę nie jest przesądzona i należy ją jeszcze potwierdzić. Oświadczył, że "większość ofiar" w Huli zginęło od broni białej lub zostało zabitych "z bardzo bliskiej odległości", co przeczy doniesieniom o ostrzale artyleryjskim. Wieczorem syryjscy obrońcy praw człowieka poinformowali, że w niedzielnym ostrzale mieszkalnych dzielnic miasta Hama, prowadzonym z czołgów, zginęło co najmniej 30 osób. Hama służy jako baza dla ataków na siły podległe Asadowi. Agencja Reutera zastrzega, że doniesień tych nie można zweryfikować. W niedzielę Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że według najnowszego bilansu od wybuchu rewolty przeciwko Asadowi w marcu 2011 roku zginęło w Syrii ponad 13 tys. ludzi, w większości cywilów.