W wywiadzie udzielonym prywatnej telewizji NTV minister spraw zagranicznych powiedział też, że dwóch tureckich urzędników pracujących w Bangladeszu uciekło do Nowego Jorku. Dodał, że niektórzy zbiegli dyplomaci wciąż są na wolności. Jak oświadczył Cavusoglu, Ankara wciąż czeka na odpowiedź Waszyngtonu w sprawie tureckiego kontradmirała pełniącego służbę w natowskiej bazie w Norfolk w Wirginii, który wystąpił o azyl w USA. Szef dyplomacji poinformował również, że w czwartek może minąć ostateczny termin powrotu do Ankary tureckich dyplomatów w ramach śledztwa dotyczącego nieudanego puczu. Wobec tych, którzy nie stawią się w stolicy, mogą zostać podjęte działania prawne - ostrzegł. Wcześniej chcący zachować anonimowość wysoki rangą przedstawiciel tureckich władz powiedział agencji Reutera, że za zaginionych uznano dwóch attaches wojskowych z placówki w Grecji, którzy wcześniej zostali wezwani do Ankary. "Wiemy, że dwóch attaches wojskowych w Grecji próbowało wyjechać za granicę. Otrzymane przez nas informacje wywiadowcze sugerują, że mogli udać się do Włoch. (...) Jeśli to się potwierdzi, powiadomimy włoskie władze" - oświadczyło źródło. W środę greckie media pisały, że na krótko przed zniknięciem mężczyźni mówili, że po puczu boją się wrócić do kraju, ponieważ rząd turecki anulował ich paszporty dyplomatyczne i wezwał do kraju. Według mediów wraz z wojskowymi zniknęło również sześcioro członków ich rodzin. Wojskowi podejrzani o pucz na wolności Źródło Reutera twierdziło, że zniknął też attache wojskowy z ambasady Turcji w Bośni i Hercegowinie. Jego miejsce pobytu nie jest znane. Jednak rzecznik placówki w Sarajewie zdementował informacje o zniknięciu dyplomaty i powiedział, że nie został on wezwany do Ankary. Dodał, że w BiH jest tylko jedna osoba na stanowisku tureckiego attache wojskowego. Według źródła Reutera wciąż na wolności jest 150 wojskowych, podejrzewanych o zaangażowanie w próbę puczu. Wśród nich jest dziewięciu generałów. Inny anonimowy przedstawiciel władz Turcji powiedział, że MSZ w Ankarze rozesłało instrukcje do tureckich misji dyplomatycznych na świecie, w których pracują domniemani zwolennicy muzułmańskiego kaznodziei Fethullaha Gulena, uważanego przez prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana za organizatora nieudanego puczu. Dyplomatom nakazano powrót do Ankary w ramach śledztwa. Po podjętej przez część wojskowych próbie przewrotu w Turcji władze przystąpiły do czystek, głównie w siłach zbrojnych, ale też administracji publicznej, szkolnictwie, służbie zdrowia i mediach. Czystki dotknęły ok. 60 tys. ludzi. Według tureckiego MSZ po puczu zawieszono w obowiązkach ok. 300 pracowników resortu, w tym dwóch ambasadorów. Zwolniono też tysiące wojskowych, w tym ok. 40 proc. generałów. Podczas nieudanego puczu śmierć poniosło co najmniej 270 osób.