W wywiadzie dla telewizji Kanal 24 minister nie sprecyzował, jakie kroki podjęłaby Ankara, by zapobiec działalności tych grup wzdłuż swej południowo-wschodniej granicy liczącej ponad 900 kilometrów. Podkreślił, że ostrzeżenie dotyczy zarówno PKK, jak i Al-Kaidy i "nie ma nic wspólnego z pochodzeniem etnicznym". Davutoglu zaznaczył, że w przypadku zagrożenia na granicy podjęcie odpowiednich kroków będzie "prawem i obowiązkiem" Turcji. W czwartek premier Recep Tayyip Erdogan ostrzegł kurdyjskich bojowników, którzy według Ankary są aktywni w północnej Syrii, że Turcja może podjąć działania przeciwko tej organizacji terrorystycznej w tym regionie. Zapowiedź ewentualnej interwencji oznacza eskalację napięcia między Turcją a jej południowym sąsiadem - napisała z Ankary agencja Reutera. Narasta ono zwłaszcza od czasu, gdy syryjskie rakiety zestrzeliły nad Morzem Śródziemnym w pobliżu granicy Syrii turecki samolot wojskowy. Według Reutera następujące po sobie wypowiedzi Erdogana i Davutoglu świadczą także o rosnącym zaniepokojeniu rządu tureckiego wpływami związanej z PKK Partii Unii Demokratycznej (PYD). Została ona utworzona w 2003 roku w północnej Syrii przez arabskich i kurdyjskich nacjonalistów. PKK jest uważana przez Turcję, USA i UE za organizację terrorystyczną. Szacuje się, że od 1984 roku konflikt w tureckim Kurdystanie spowodował śmierć około 45 tys. ludzi.