"Nie ma powodów do militarnego wsparcia z Rosji, ani żadnych prawnych czy innych podstaw ku temu. Stanowiłoby to wtargnięcie do kraju i starłoby ostatnie ślady jego niepodległości" - powiedział dziennikarzom szef litewskiej dyplomacji, cytowany przez agencję Reutera. "Robiąc to, Rosja podjęłaby duże ryzyko w obliczu tego, co się dzieje na Białorusi, w obliczu społecznego poparcia. Powinna pojąć, że wtargnięcie nie byłoby uzasadnione, ani prawnie, ani moralnie, ani politycznie" - wskazał Linkeviczius. W niedzielę Kreml oświadczył, że prezydent Rosji Władimir Putin w rozmowie z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką potwierdził gotowość pomocy "w rozwiązaniu problemów" w ramach poradzieckiej Organizacji Traktatu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Na Białorusi trwają protesty związane z wynikami wyborów prezydenckich z 9 sierpnia. Według oficjalnych rezultatów wybory wygrał Łukaszenka, zdobywając 80,1 proc. głosów. Nie będzie rosyjskiej pomocy wojskowej? "Rosyjskiej pomocy wojskowej dla Białorusi, o jakiej mówił niedawno prezydent Alaksandr Łukaszenka nie należy oczekiwać. Umowy łączące oba państwa nie dają podstaw do takiej pomocy - ocenia rosyjski dziennik "Wiedomosti". Gazeta odwołuje się do pkt. 4 umowy o Organizacji Traktatu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), który głosi, że " 'jeśli jedno z państw uczestników stanie się obiektem agresji (napaści zbrojnej zagrażającej bezpieczeństwu, stabilności, integralności terytorialnej i suwerenności)', to będzie to ocenione jako agresja wobec wszystkich i jej ofierze okazana zostanie pomoc". Zdaniem "Wiedomosti", "niczego podobnego na Białorusi nie ma i nie będzie, nawet jeśli tłum protestujących zajmie przemocą budynki rządowe". Również umowa o Państwie Związkowym Białorusi i Rosji "nie daje żadnych podstaw prawnych do tego, by rosyjski OMON, czy ktoś jeszcze przypędził na pomoc białoruskiemu" - ocenia komentator. "Nastał czas, by porządek w Mińsku zaprowadzili 'uprzejmi ludzie' " Według "Wiedomosti" jedynym przypadkiem, gdy Rosja wysłała swoje siły zbrojne w rejon zamieszek było skierowanie kompanii sił desantowych, która ochraniała konsulat Rosji w Oszu w Kirgistanie podczas starć w 2010 roku. "Na razie trudno jest oceniać realną rosyjską politykę wobec wydarzeń na Białorusi. Nie jest znana żadna konkretna pomoc, którą Moskwa okazałaby Łukaszence. Można jedynie przypuszczać, że umowa o bezpieczeństwie zbiorowym wspomniana została (w komunikacie Kremla - PAP) tylko po to, aby i Łukaszenka i jego oponenci jasno zrozumieli, co właściwie Moskwa uważa za wartość dodaną w relacjach dwustronnych" - podsumowują "Wiedomosti". Niezależna "Nowaja Gazieta" komentuje w poniedziałek niedawny tweet Margarity Simonjan, szefowej prorządowej telewizji RT, która uznała, że "nastał czas, by porządek w Mińsku zaprowadzili 'uprzejmi ludzie' ", co jest aluzją do rosyjskiej operacji aneksji Krymu. Zdaniem "Nowej Gaziety" hasło rzucone przez Simonjan nie jest "insiderską" informacją, a tylko "inercją propagandy". Niemniej - zauważa gazeta - "inercja może być skrajnie niebezpieczna, bowiem wszyscy wiedzą, iż zawieszona strzelba wystrzeli". "Im dłużej trwa agonia reżimu, tym ryzyko jest większe" Dla Kremla "idealnym scenariuszem" byłoby, aby Łukaszenka zachował pewną władzę, ale "w nowym statusie, gdy jego machina państwowa całkowicie kontrolowana byłaby z metropolii" - wskazuje "Nowaja Gazieta". Jak ocenia, "kluczowym pytaniem w scenariuszu ingerencji pozostaje to, czy Łukaszenka jest gotowy przyjąć status 'prezydenta Osetii Południowej' i czy zdoła przekonać zainteresowanych przedstawicieli strony rosyjskiej, że wpływ na Białoruś należy utrzymywać właśnie przez poparcie dla niego". "Według stanu na połowę sierpnia nie ma obiektywnych przyczyn wojskowych i politycznych do tego, by na scenie pojawili się 'uprzejmi ludzie'. Jednak im dłużej trwa agonia reżimu niezmiennego prezydenta Białorusi (...), tym ryzyko jest większe" - ocenia "Nowaja Gazieta".