Doradca ministra Anton Heraszczenko powiedział, że decyzja o zwolnieniu Jewdokymowa ma zostać podjęta w tym tygodniu, jeśli rząd się na nią zgodzi. - Sądzimy, że ją poprze - dodał doradca, cytowany przez gazetę internetową "Ukrainska Prawda". Prawy Sektor oskarżył Jewdokymowa, że jest "protegowanym Moskwy" i aktywistą "kontrrewolucji" na Ukrainie i że zabiega o zniszczenie Prawego Sektora. W związku z tym radykałowie postawili w niedzielę 48-godzinne ultimatum władzom, grożąc marszem na Kijów. Zażądali jednocześnie zwolnienia wszystkich zatrzymanych aktywistów ruchu, zamknięcia śledztw przeciwko swym zwolennikom oraz zwrotu nielegalnie skonfiskowanej broni. Potem jednak szef Prawego Sektora Dmytro Jarosz wycofał się z ultimatum. Powołał się m.in. na deklarację, że rząd rozpatrzy dymisję Jewdokymowa. - Mamy wielką nadzieję, że decyzja o dymisji zostanie podjęta. Rozumiemy, że jest to małe, ale jednak zwycięstwo. Z tego powodu, uwzględniając sytuację na froncie, zostajemy na swoich pozycjach" na wschodzie kraju - oświadczył Jarosz. Wskazał też, że walczącym z prorosyjskimi rebeliantami aktywistom Prawego Sektora zabroniono wywożenia uzbrojenia poza strefę działań militarnych. O wyjątkach od tego zakazu w nadzwyczajnych sytuacjach będzie powiadamiana Służba Bezpieczeństwa Ukrainy - zapewnił. Ze swej strony szef MSW Awakow zarzucił Jaroszowi, że prowadzi kampanię wyborczą i wypomniał mu, że Prawy Sektor jest "w istocie nielegalną formacją zbrojną". Minister zapewnił też, że wniosek o dymisję Jewdokymowa złożył już przed dwoma tygodniami. Prawy Sektor odegrał dużą rolę w protestach ulicznych w Kijowie, w następstwie których w lutym obalono wspieranego przez Moskwę prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza i rozpoczęła się konfrontacja z Rosją; doprowadziła ona do najpoważniejszego kryzysu między Moskwą a Zachodem od zakończenia zimnej wojny.