- Z pewnością zachodzi ryzyko, że referendum może sparaliżować zabiegi na rzecz usprawnienia i pogłębienia integracji UE. Ryzykiem dla W. Brytanii byłaby izolacja. Nie może to być w jej interesie - powiedział Krichbaum, który jest przewodniczącym komisji ds. europejskich Bundestagu, na konferencji prasowej w ambasadzie Niemiec w Londynie. Krichbaum przyjechał do Londynu z dwudniową wizytą na rozmowy z posłami Izby Gmin oraz przedstawicielami brytyjskiego rządu. W skład niemieckiej delegacji wchodzą deputowani różnych partii. - Utrata wspólnego rynku miałaby dla brytyjskiej gospodarki katastrofalne skutki. Wychodząc z UE, W. Brytania osłabiłaby europejską ideę i Unię, ale o wiele bardziej zaszkodziłaby sobie samej, osłabiając swoją pozycję wobec UE i w świecie - dodał w wypowiedzi cytowanej przez portal "Guardiana". "Niebezpieczny precedens" Ewentualną renegocjację traktatu lizbońskiego Krichbaum uznał za "prawnie niemożliwą". Takiemu rozwiązaniu - jego zdaniem - sprzeciwiliby się też inni członkowie UE. - Otwarcie puszki Pandory byłoby niemądre i niepraktyczne", ponieważ stworzyłoby "niebezpieczny precedens" - uznał deputowany. Zapytany, jak Niemcy zareagowałyby w sytuacji, gdyby Londyn usiłował zablokować zmiany w europejskich traktatach (związane z paktem fiskalnym i unią bankową - przyp. red.), nie uzyskawszy nowych warunków członkostwa, Krichbaum odparł: "Żadne państwo nie stworzy sobie politycznej przyszłości, szantażując inne. Taka postawa nie pomogłaby W. Brytanii, która potrzebuje stabilnej Europy i sprawnie funkcjonującego wspólnego rynku" - podkreślił. W opinii Krichbauma gospodarka europejska wychodzi z kryzysu. W ciągu 2-3 lat może się okazać, że konieczne jest wprowadzenie zmian traktatowych w celu umocnienia euro - ocenił deputowany. - Kryzys (w strefie euro - przyp. red.) nie został wywołany tym, że "Europy było za dużo", lecz tym, że "było jej za mało". Mieliśmy wspólną walutę, ale nie mieliśmy wspólnej polityki ekonomicznej - wskazał. Londyn musi się liczyć z politycznymi konsekwencjami Wicepremier Nick Clegg w rozmowie z radiosłuchaczami powiedział w czwartek rano, że rząd powinien słuchać głosu czołowych biznesmenów, obawiających się, że ewentualne referendum ws. członkostwa Wielkiej Brytanii w UE podważy zaufanie do brytyjskiej gospodarki. W środę zastępca amerykańskiego sekretarza stanu ds. europejskich i euroazjatyckich Philip Gordon powiedział dziennikarzom, że Londyn musi się liczyć z politycznymi konsekwencjami wyjścia z UE lub osłabienia jego wpływów w Unii, ponieważ stosunki USA z UE umacniają się. Jeszcze w styczniu premier David Cameron w przemówieniu programowym powie, jak wyobraża sobie renegocjowanie warunków członkostwa Wielkiej Brytanii w UE.