W artykule opublikowanym w poniedziałek na łamach rzymskiego dziennika, a napisanym łącznie dla siedmiu czołowych europejskich gazet, w tym m.in. dla "Die Welt" i "Le Figaro" Juncker odpiera zarzuty, jakoby podejmowane przez niego działania w obliczu kryzysu imigracyjnego były niewystarczające."W Europie szczycimy się najwyższymi światowymi standardami przyjmowania uchodźców, nigdy nie odmawiamy azylu temu, kto potrzebuje naszej ochrony; to wyznaczają nasze prawa i uzgodnione porozumienia" - podkreślił szef KE. "Niepokoi mnie jednak to, że gościnność jest coraz słabiej zakorzeniona w naszych duszach" dodał. Juncker w dalszej części obszernego tekstu wyraził zaniepokojenie również tym, że część Europejczyków odpycha ludzi uciekających przed wojną, terrorem i dyktaturą. "Podpalane obozy uchodźców, odsyłane łodzie, przemoc wobec azylantów albo po prostu obojętność wobec ubóstwa i potrzeb. Nie taka jest Europa" - zauważył przewodniczący KE. Zapewnił, że martwią go postawy polityków skrajnych ugrupowań, którzy podsycają populizm. Napisał też o "mowach pełnych nienawiści i nieprzemyślanych emocji", zagrażających jednemu z największych sukcesów UE, jakim jest swoboda przemieszczania się w ramach strefy Schengen. Szef KE zastrzegł, że nie ma jednej i prostej odpowiedzi na napływ imigrantów. "Nie istnieją też skuteczne narodowe rozwiązania" - oświadczył. Jego zdaniem podejście do tej kwestii musi być ogólnoeuropejskie i bezzwłoczne. "Nie ma czasu do stracenia" - ostrzegł. Juncker przypomniał działania podjęte w ramach UE: wzmocnienie udziału w patrolach na Morzu Śródziemnym, okazywanie solidarności z krajami przyjmującymi najwięcej syryjskich uchodźców, decyzję KE o rozlokowaniu ponad 30 tys. imigrantów w państwach członkowskich. Skrytykował prowadzoną w Europie "grę", polegającą na przerzucaniu odpowiedzialności na innych. Ocenił, że być może służy to zebraniu głosów, ale nie rozwiązuje problemów. "Europa przegrywa, gdy egoizm zamiast solidarności dochodzi do głosu w szerokich warstwach społeczeństwa" - napisał Juncker.