Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR) to trzecia co do wielkości frakcja w Parlamencie Europejskim. Zasiada w niej 20 konserwatystów z partii Davida Camerona. Dotychczas jawnie przeciwko szefowi brytyjskiego rządu i pozostaniu Wielkiej Brytanii w UE wypowiadało się sześciu europosłów EKR. Teraz dołączył do nich przewodniczący frakcji. "To moja osobista opinia, a nie grupy EKR" - zastrzegł w oświadczeniu Kamall, który jest Brytyjczykiem. Jak wyjaśnił, jego decyzja wynika z podejścia do polityki imigracyjnej. Lider konserwatystów w PE, który sam jest dzieckiem imigrantów spoza UE, chce, by Wielka Brytania prowadziła "zrównoważoną i sprawiedliwą" politykę wobec przybyszów niezależnie od tego, czy pochodzą oni z UE, czy też nie. "Niestety, sprawiedliwy system imigracyjny jest sprzeczny z naszym członkostwem w UE. Dlatego doszedłem do wniosku, że tylko dzięki opuszczeniu Unii będziemy mogli swobodnie wdrożyć sprawiedliwą politykę imigracyjną" - podkreślił Kamall. Politycy PiS zwracają uwagę, że premier Wielkiej Brytanii pozostawił członkom swojego ugrupowania, a nawet rządu wolną rękę, jeśli chodzi o decyzję dotyczącą pozostania ich kraju w UE. Zdaniem europosła Ryszarda Czarneckiego decyzja Kamalla oddaje nastroje dużej części establishmentu brytyjskiej Partii Konserwatywnej, której przewodzi Cameron. "Zdanie szefa Partii Konserwatywnej i większości posłów jest dla nas najbardziej miarodajne. Ponadto trzeba współpracować z ludźmi, z którymi ma się różne poglądy. Współpracujemy z Fideszem Viktora Orbana, mimo że w sprawach rosyjskich się różnimy" - zauważył Czarnecki. Również stojący na czele delegacji PiS w Parlamencie Europejskim prof. Ryszard Legutko zwraca uwagę, że z brytyjskich europosłów w EKR zdecydowana mniejszość opowiada się za Brexitem. "Cała grupa nastawiona jest na reformę grupy, a nie wychodzenie z niej" - powiedział PAP polityk. Jego zdaniem, jeśli referendum na Wyspach zakończy się zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w UE, pozycja Kamalla znacznie się osłabi. "Byłoby niezręcznie, że na czele grupy, która chce reformować UE, stoi polityk, który się zadeklarował za wyjściem swojego kraju z Unii. Na pewno nie mógłby być już przewodniczącym" - uważa Legutko. W takim wypadku możliwe byłyby szersze przetasowania we frakcji i niewykluczone byłoby objęcie jej szefostwa przez Polaka. W EKR jest 19 europosłów, którzy weszli do PE z list PiS, czyli niewiele mniej niż Brytyjczyków. Reszta delegacji z innych krajów liczy po kilka osób. Legutko przyznaje, że szefostwo w grupie to rzecz do negocjacji, ale wiązałoby się to z koniecznością szerszych zmian. Politycy PiS zajmują kilka kluczowych pozycji w europarlamencie. Ryszard Czarnecki jest jednym z wiceszefów tej instytucji. Karol Karski należy do grona pięciu kwestorów, którzy są odpowiedzialni za prowadzenie spraw administracyjnych i finansowych bezpośrednio dotyczących europosłów. Politycy PiS zajmują też stanowiska koordynatorów czy wiceszefów komisji. "Gdyby stanowisko pozostania wygrało dość wyraźnie, to Brytyjczycy są tym podziałem osłabieni i tym samym nasza strona ma mocniejsze karty w ręku - wskazał Legutko. - Ten podział brytyjski osłabia Brytyjczyków, nawet w przypadku, gdyby opcja Brexitu przegrała. A gdy ta opcja wygra, to już zupełnie ich to osłabia". W Parlamencie Europejskim w połowie kadencji dochodzi do zmian, dotyczy to jednak głównie stanowisk w strukturach samego PE, a nie grup politycznych. Czarnecki zapewnia, że z brytyjskimi konserwatystami nie było żadnego układu, że w połowie kadencji to Polak zajmie fotel szefa EKR. Referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii odbędzie się 23 czerwca. Premier David Cameron podkreśla, że jego kraj "będzie silniejszy, bezpieczniejszy i dostatniejszy w zreformowanej Unii Europejskiej". Polski rząd opowiada się za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE. Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)