- Wynik szczytu jest zgodny z oczekiwaniami. W Unii Europejskiej nie ma najwyraźniej konsensu co do potrzeby sankcji. Unia kontynuuje linię dyplomacji opartej bardziej na marchewce niż na kiju. Zmierza do umocnienia stabilizacji w Gruzji i swojego zaangażowania na Kaukazie, zamiast karać Rosję - powiedział profesor Uniwersytetu Georgetown, Charles Kupchan, jeden z czołowych specjalistów ds. problemów europejskich w USA. - Jest to prawdopodobnie odbiciem nadziei, że kryzys w Gruzji może być rozwiązany bez zasadniczego zerwania stosunków między UE a Rosją. Byłem ostatnio w Niemczech, rozmawiałem tam także z przedstawicielami rządów innych krajów europejskich i nie widziałem ich entuzjazmu dla sankcji - dodał Kupchan, za rządów prezydenta Billa Clintona dyrektor wydziału europejskiego w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego USA związany z Radą Stosunków Międzynarodowych. Kupchan uważa, że UE dobrze zrobiła, odraczając negocjacje na temat zawarcia umowy z Rosją o partnerstwie ekonomicznym do czasu spełnienia przez Kreml warunków sześciopunktowego planu pokojowego uzgodnionego przez prezydentów Dmitrija Miedwiediewa i Nicolasa Sarkozy'ego. - To dobry krok, bo byłoby źle, gdyby Unia nie zrobiła czegoś konkretnego - sama retoryka nie wystarczy. Ale na pewno nie zadowala to jeszcze niektórych członków UE. Teraz wiele zależy od tego, co zdarzy się w Gruzji w najbliższych dniach: czy Rosja podejmie dalsze kroki w kierunku konfrontacji z Zachodem - powiedział Kupchan. Wnioski końcowe szczytu dobrze ocenia były dyrektor wydziału w Pentagonie, Larry Korb, należący obecnie do szerszego grona doradców Baracka Obamy. - Biorąc pod uwagę, w jakiej sytuacji znajduje się Europa, ten komunikat ma sens. Unia chce pokazać, że Rosja może zapłacić jakąś cenę za swoje postępowanie. Europejczycy zdają sobie jednak sprawę, że akcja wojskowa jest wykluczona. Sankcje też są trudne do przeprowadzenia, bo zbliża się zima, a kontynent jest uzależniony od rosyjskiej ropy i gazu. Nie można czynić obietnic, których nie da się spełnić - powiedział Korb, związany z Center for American Progress, czołowym ośrodkiem politologicznym Demokratów. - Oświadczenie ogłoszone po szczycie jest jednak dobre, ponieważ pozostawia jeszcze inne opcje na przyszłość - dodał.