Po zamknięciu szlaku migracyjnego z Turcji do Grecji przez Morze Egejskie, dzięki porozumieniu Brukseli z Ankarą, teraz dla Unii Europejskiej najpilniejszą sprawą jest zamknięcie szlaku przez Morze Śródziemne z Libii do Włoch. - Obecna sytuacja jest nie do utrzymania dla Europy, ale także dla Libii, bo przemytnicy ludzi podważają autorytet libijskich władz, porozumienie w tej sprawie jest w naszym zasięgu - mówił wczoraj szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Unijni dyplomaci i urzędnicy przyznają, że sytuacja nie jest jeszcze tak dramatyczna jak w ubiegłym roku, czy dwa lata temu, ale liczba uciekinierów cały czas rośnie. Unia Europejska chciałaby uzgodnić z Libią porozumienie na wzór tego podpisanego z Turcją, ale nie może, bo rząd w Libii nie kontroluje całego terytorium kraju. Wspólnota chce więc zaoferować program szkolenia libijskiej straży granicznej. W planie jest też bezpośrednia współpraca z lokalnymi społecznościami, by pilnowały wybrzeża. Jednak to wymaga pieniędzy. Turcja ma obiecanych do 2019 roku prawie 6 miliardów euro, dla Libii Unia przeznaczyła zaledwie 200 milionów euro. Zwrócił wczoraj na to uwagę premier Fajez al-Sarraj. - To wsparcie powinno być bardziej praktyczne. Nie chcę mówić o pieniądzach, które przeznaczone są na wsparcie Libii. To bardzo mała kwota - dodał. Po rozmowach o kryzysie migracyjnym premier Wielkiej Brytanii Theresa May opuści nieformalny szczyt, a przywódcy 27 krajów będą rozmawiać o koniecznych zmianach w Unii Europejskiej. Dyskusja jest przygotowaniem do marcowego szczytu z okazji 60-lecia podpisania Traktatów Rzymskich.