Prezydent Francji Jacques Chirac i premier Lionel Jospin zaprosili premiera Jerzego Buzka i jego kolegów z krajów kandydujących, aby przedstawili swoje poglądy na reformę Unii, nim przywódcy samej Piętnastki przystąpią dzisiaj wieczorem do rozstrzygających, trzydniowych obrad w tej sprawie. Przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi daje im 50 proc. szansy na porozumienie już w Nicei. Tymczasem właśnie przede wszystkim pomyślnego zakończenia debaty nad reformą unijnych instytucji oczekują od Piętnastki goście z krajów kandydujących. Tylko wówczas będą mogli wyegzekwować od Unii obietnicę złożoną im przed rokiem na szczycie w Helsinkach - że "będzie w stanie powitać nowych członków od końca 2002 roku". Tymczasem w towarzyszących szczytowi w Nicei starciach z przeciwnikami globalizacji zostało już rannych 16 policjantów, w tym jeden ciężko. Demonstranci próbowali przedrzeć się przez ustawione na ulicy barierki do centrum kongresowego Acropolis, w którym rozpoczynały się właśnie obrady tzw. Konferencji Europejskiej. Policjanci użyli do rozpędzenia manifestantów gazu łzawiącego. Doszło do starć policji z manifestantami, którzy zaczęli rzucać kamieniami. Wcześniej demonstranci protestujący koło centrum kongresowego podpalili bank i zaatakowali strażaków, którzy próbowali ugasić pożar. Korespondent agencji Reuters widział kłęby dymu wydobywające się z budynku Banque Nationale de Paris (BNP) w pobliżu centrum kongresowego Acropolis w Nicei. Demonstranci obrzucili kamieniami strażaków, którzy przybyli, by ugasić pożar. Doszło do interwencji przedstawicieli służb porządkowych, którzy użyli gazu łzawiącego do rozpędzenia manifestantów. Pożar udało się szybko ugasić. Starcia w Nicei trwają już od wczoraj. Organizatorami protestów są głównie ruchy skrajnej lewicy, związki zawodowe zrzeszające między innymi rolników. Jeden z rzeczników protestujących podkreślił, że zebrali się w Nicei po to, by wywrzeć naciski na Unię, w momencie gdy decydowana jest przyszłość Europy. Szacuje się, że w mieście zebrało się około pięćdziesięciu tysięcy związkowców i demonstrantów z całej Europy, by domagać się głównie poprawy warunków socjalnych w krajach Piętnastki. Protesty to zmartwienie nie tylko francuskich żandarmów. Ponad tysiąc osób, deklarujących się jako przeciwnicy dyktatury brukselskich urzędników blokuje od wczoraj włosko-francuskie przejście graniczne w Ventimillia. Do miasta skierowano specjalne jednostki włoskiej policji. Blokadę przejścia zarządzono po tym, jak Francuzi zawrócili z granicy pociąg, którym przedstawiciele włoskiej lewicy jechali do Nicei. Włoscy lewicowcy chcieli się w Nicei spotkać ze swymi europejskimi kolegami i wspólnie zamanifestować przeciw - jak to nazywają - "dyktaturze biurokratów z Brukseli". Francuzi zawrócili z granicy wynajęty przez nich specjalny pociąg "Global Action Express". Ponad 1400 jego pasażerów nie poddało się jednak i próbowało się dostać do Francji autobusami. Zawrócono ich ponownie. Francuska policja powstrzymała też ich próbę pokonania granicy pieszo, wzdłuż nasypów kolejowych. Zdeterminowani Włosi udali się wczoraj wieczorem na wiodącą do Francji autostradę i zablokowali przejście graniczne. Grożą, że jeśli ich rząd nie będzie interweniował w Paryżu, to zapowiedzianą demonstrację i tak zorganizują tylko w Rzymie.