W deklaracji ze spotkania nie ma zapisu o możliwych szansach krajów zza wschodniej granicy na członkostwo w Unii. Według wielu ekspertów, to rezultat skutecznych nacisków Rosji, która uważa kraje Partnerstwa Wschodniego za swoją strefę wpływów. W deklaracji Rosja jest wymieniona tylko raz - nie tam, gdzie mowa o konfliktach w regionie, ale w kontekście raczej pozytywnym, energetycznym, w odniesieniu do dostaw gazu. Ekspert z berlińskiego biura German Marshall Fund Joerg Forbrig w rozmowie z Polskim Radiem negatywnie ocenił rezultaty szczytu. - Unia Europejska wydaje się być całkowicie zastraszona przez Rosję i dlatego jest wyjątkowo ostrożna. Uważam, że ten szczyt to porażka Unii Europejskiej i zwycięstwo Rosji - dodał ekspert. W deklaracji nie ma też daty zniesienia wiz dla Ukraińców i Gruzinów, na co bardzo liczyły władze w Kijowie i Tbilisi. Argumentowały, że to byłby pozytywny sygnał dla społeczeństw. - Szczyt Partnerstwa Wschodniego to nie jarmark świąteczny, nie rozdajemy na nim prezentów - skomentowała w rozmowie z Polskim Radiem profesor Żaneta Ozolina z Uniwersytetu w Rydze, która podkreśliła, że najpierw wszystkie wymogi muszą być spełnione. Ale i ona przyznała, że do tego potrzebna jest też wola polityczna po stronie Unii Europejskiej. A tej woli zabrakło.