Dariusz Jaroń, Interia: Prezydent Andrzej Duda powiedział, że Brexit może przełożyć się na wzmocnienie współpracy Wielkiej Brytanii z NATO. Jak pan profesor ocenia taką ewentualność? Prof. Andrzej Zybertowicz: - Należy się tej linii trzymać. Bez kłopotu można wymyślać kolejne negatywne scenariusze, taki też jest - w celach zapobiegawczych - obowiązek doradców do spraw bezpieczeństwa. Jednak czasami najlepszym sposobem zapobiegnięcia negatywnym scenariuszom jest wspólne działanie na rzecz tego pozytywnego. Czym większe będzie zaangażowanie we wspólną politykę obronną, tym łatwiej będzie można osłabić środowiska separatystyczne w Wielkiej Brytanii. - Mam wrażenie, że ta diagnoza Andrzeja Dudy trafi także do przedstawicieli wielu innych państw. Zamiast nerwowego reagowania i prób ukarania Wielkiej Brytanii w celu odstraszenia innych krajów od efektu domina, nasz prezydent proponuje zwiększanie zaangażowania tego kraju we wspólną politykę obronną. Prezydent mówił też o negatywach, bo Brexit jest efektem widocznego kryzysu Unii Europejskiej... - Może się jednak paradoksalnie okazać, że zagrożenia wobec bezpieczeństwa Europy, jakie stworzyła Rosja, a które już zaowocowały okrzepnięciem NATO w postaci przejścia z poziomu doktryn obronnych na poziom procedur obronnych, pomogą Unii przezwyciężyć kryzys. Bo wiele krajów UE zrozumie, że gra toczy się nie tylko o wspólny rynek, swobodę przemieszczania się czy wizję kulturową ewolucji Unii, lecz może toczyć się o perspektywę rozwoju cywilizacji zachodniej w ogóle. - Unia jest projektem, który pokazuje, że cywilizacja zachodnia może stanowić przestrzeń pokoju i dostatku. Okazuje się jednak, że bez NATO, nie potrafi tego zabezpieczyć. Okrzepnięcie procedur Sojuszu i działania praktyczne, czyli wzmacnianie flanek południowej i wschodniej, mogą być dobrym sygnałem dla części elit Unii, że zaangażowanie się w jakieś szalone wizje kulturowe, nerwowe budowanie świata ponadnarodowego i osłabianie państw nie jest właściwą drogą. Z kryzysu Unii Europejskiej korzysta Rosja. Eksperci zwracają uwagę, że Kreml może wpłynąć na wyniki m.in. przyszłorocznych wyborów prezydenckich we Francji, jeszcze bardziej komplikując sytuację na kontynencie. - Rzeczywiście, Unia Europejska i NATO z opóźnieniem reagują na zaawansowane rosyjskie techniki wojny informacyjnej. Jeśli to się zmieni, jeśli większe nakłady w ramach UE zostaną przekazane na już istniejące projekty ujawniające rosyjską dezinformację, to może okaże się, że w wyborach francuskich czy austriackich społeczeństwa będą mniej podatne na emocjonalne porywy. - Te porywy mogą działać w obie strony: od lewackiej, czyli nawoływanie do przyjmowania bez ograniczeń imigrantów ekonomicznych, po prawicowy izolacjonizm. Między tymi ekstremami UE musi znaleźć swoją rozsądną politykę.