- Wzmocniona obecność w Europie Środkowo-Wschodniej, w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie to priorytety równoległe i nasza wspólna odpowiedzialność - zapewniał jeszcze przed rozpoczęciem szczytu prezydent Andrzej Duda. Siła prawa zamiast polityki siły Złożoność i wielość zagrożeń sprawiają, że spora część ekspertów otwarcie przyznawała w Warszawie, że NATO znalazło się w najtrudniejszej sytuacji od zakończenia zimnej wojny. Ekspansywna polityka Rosji, konflikt na Ukrainie, aneksja Krymu, wojna w Syrii, zagrożenie globalnym terroryzmem - to najbardziej palące problemy międzynarodowego bezpieczeństwa. - Rozumiemy wagę stojących przed nami wyzwań, wiemy jak na nie odpowiedzieć. Zagrożeniem jest polityka siły, która nie liczy się z prawem. Naszą odpowiedzią musi być siła prawa, odpowiedzialność za to, by obywatele żyli bez obaw o swoją przyszłość i bezpieczeństwo - dodał Andrzej Duda. Podczas dwudniowych obrad w stolicy Polski Sojusz zdecydował m.in. o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO (przy jednoczesnym budowaniu dialogu z Rosją), zacieśnieniu współpracy z Unią Europejską i poszerzeniu swojej obecności na południu, także - m.in. w postaci szkoleń i wsparcia dla partnerów - poza granicami NATO. Rosja pręży muskuły - Przed przyjazdem do Warszawy zastanawiałem się, czy priorytety nie zostaną przeniesione na wschód. Obawy wschodnich państw Sojuszu są oczywiście uzasadnione. Wiemy co stało się z Krymem, co dzieje się na Ukrainie, widzimy jak Rosja pręży muskuły. Tym bardziej cieszę się, że równie mocno podkreślana jest kwestia zagrożeń na południu - powiedział Unal Cevikoz. Były ambasador Turcji w Azerbejdżanie, Iraku i Wielkiej Brytanii, a obecnie dyrektor stołecznego think tanku Ankara Policy Center podzielił się swoimi spostrzeżeniami nt. bezpieczeństwa na południowej flance NATO w trakcie zorganizowanego na marginesie szczytu forum ekspertów. W ocenie Unala Cevikoza Sojusz powinien rozważyć wprowadzenie strategii odstraszania także na swoich południowych granicach, ponieważ zagrożeń płynących z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej nie można zawężać wyłącznie do migracji i terroryzmu. Wielkie wyzwania na południu NATO - Trzeba pamiętać o tym, że Rosja wzmacnia swoją obecność w regionie, czego dowodem jest wysłanie wojsk i rozlokowanie systemu przeciwlotniczego A2/D2 w Syrii. Innym wielkim wyzwaniem są upadłe lub bliskie upadku państwa. Libia, Jemen, Irak, Syria - to są dziś wylęgarnie terroryzmu. Musimy szukać możliwości intensyfikacji operacji Unii Europejskiej i NATO, a także pogłębionego dialogu z partnerami w regionie - zaznaczył w Warszawie. - Mając na uwadze złożoność problemu, uważam że odstraszanie na południu jest tak samo ważne. Proszę zwrócić uwagę, że Turcja ma długą granicę z Syrią i Irakiem. Wzmocnienie obecności sił Sojuszu, tak jak to ma miejsce w przypadku Polski i państw bałtyckich, istotnie podniosłoby poziom bezpieczeństwa. Idąc dalej można zastanowić się nad wzmocnieniem całej południowej granicy NATO w Europie - od Turcji aż po Portugalię - kontynuował Unal Cevikoz. Zagrożenie terroryzmem w Turcji Gość forum wypowiedział się również w sprawie zagrożenie islamskim terroryzmem. 28 czerwca w samobójczym ataku na lotnisku w Stambule zginęło 45 osób, a około 230 zostało rannych. Władze Turcji o przeprowadzenie zamachu oskarżyły tzw. Państwo Islamskie (ISIS). - Fenomen tej grupy polega na tym, że - w odróżnieniu np. od Al-Kaidy - skutecznie rekrutuje ochotników na Zachodzie. To kwestia ekonomiczna, wykluczenia. Rekruci w większości czują się marginalizowani w swoich społeczeństwach. Dla mnie nie jest to zatem radykalizacja islamu, co często słyszymy, lecz islamizacja radykalizmu - uznał wieloletni turecki dyplomata. - Sytuacja w Turcji w zakresie przeciwdziałania terroryzmowi jest skomplikowana. Jako jedyne państwo w NATO mamy w kraju nie tylko problem z ISIS, ale też z PKK (Partia Pracujących Kurdystanu - przyp. red). Z tego powodu można odnieść wrażenie, że walka z ISIS nie jest priorytetem dla rządu, co nie jest prawdą. To równorzędne zagrożenia - stwierdził Unal Cevikoz. Zestrzelenie samolotu było błędem Były ambasador Turcji w Londynie był także pytany o kryzys w relacjach z Rosją, które uległy gwałtownemu pogorszeniu po tym, gdy tureckie lotnictwo zestrzeliło w listopadzie ubiegłego roku rosyjski samolot Su-24. Władze Rosji i Turcji przedstawiły sprzeczne wersje wydarzeń: Turcy utrzymywali, że bombowiec naruszył ich przestrzeń powietrzną, Rosjanie przekonywali natomiast, że znajdował się nad Syrią, gdzie brał udział w misji przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu. - Już nie jestem czynnym dyplomatą państwowym, dlatego mam komfort mówienia tego, co myślę. Otóż zestrzelenie rosyjskiego samolotu było błędem, chociaż podobne loty miały miejsce od października i powtarzały się kilkukrotnie - przyznał Unal Cevikoz. - Dobrze, że stosunki Rosji i Turcji po siedmiu miesiącach wracają do normy. Nie możemy pozwolić sobie na brak dialogu. Czy czuliśmy w tych dniach wsparcie NATO? Tak. Rosja też miała tego świadomość - zakończył były turecki dyplomata.