Mimo jawnej niechęci ze strony przedstawicieli NATO prezydent Leonid Kuczma zamierza wziąć udział w spotkaniu na szczycie. - Do Pragi pojadę - powiedział w Symferopolu Kuczma. Kilka godzin wcześniej oświadczył, że zaproszono go podczas poprzedniego szczytu w Reykjaviku i "jak dotychczas nikt zaproszenia nie wycofał". Dodał, że w Pradze odbędzie się szczyt NATO i oddzielnie posiedzenie Komisji Ukraina-NATO. - Już wcześniej zwracałem uwagę, że, być może, posiedzenie Komisji należy odwołać, jeśli rozmowy miałyby koncentrować wokół kwestii, czy Ukraina sprzedawała Kolczugi Irakowi - powiedział prezydent Kuczma. Dzisiaj rzecznik NATO Yves Brodeur oficjalnie poinformował, że posiedzenie Komisji Ukraina-NATO odbędzie się na szczeblu ministrów spraw zagranicznych. Następnego dnia sekretarz generalny NATO George Robertson potwierdził, że brak zaproszenia dla prezydenta Kuczmy na listopadowy szczyt ma związek ze sprawą podejrzeń o domniemanej sprzedaży pasywnego systemu wykrywania radioelektronicznego "Kolczuga" reżimowi Saddama Husejna. Tego samego dnia w Berlinie ambasador USA przy NATO Nicholas Burns powiedział, że prezydent Ukrainy nie otrzyma zaproszenia na listopadowy szczyt NATO w Pradze. Podkreślił, że istnieją dowody osobistego udziału Kuczmy w nielegalnej sprzedaży Irakowi "Kolczug". Według niego, nie można współpracować z osobami, które łamią nałożone przez ONZ embargo i dostarczają broń do Iraku. Na konferencji prasowej, wczoraj w Kijowie szef ukraińskiej dyplomacji Anatolij Złenko poinformował, że organizatorzy szczytu zrezygnowali z zaproszenia do udziału prezydenta Kuczmy. Dodał, że w najbliższym czasie Kijów poinformuje, czy przyśle swoich przedstawicieli na posiedzenie Komisji Ukraina-NATO. 24 września Stany Zjednoczone oficjalnie oskarżyły prezydenta Kuczmę o złamanie lub próbę złamania embarga ONZ na dostawy broni do Iraku. Jednocześnie Waszyngton przyznał, że nie ma dowodów na to, że ukraińskie "Kolczugi" znajdują się na terytorium tego kraju. Oskarżenie oparto na nagraniach byłego ochroniarza Kuczmy majora Mykoły Melnyczenki, który twierdzi, że przez długi okres podsłuchiwał prezydenta w gabinecie. W lipcu 2000 roku udało mu się m.in. nagrać rozmowę, w trakcie której prezydent wyraża zgodę na sprzedaż "Kolczug" Irakowi za 100 mln dolarów. Amerykańskie władze oświadczyły, że nagranie jest autentyczne i na tej podstawie oskarżyły prezydenta Kuczmę o wyrażenie zgody na złamanie prawa. W wywiadzie dla ukraińskiego tygodnika "Dzerkało tyżnia" ambasador USA Carlos Pasqual wyjaśnił, że ustna zgoda na sprzedaż "Kolczug" z ominięciem sankcji ONZ "nie stanowi sprzeczności z prawem, ale ma poważne następstwa natury moralnej i narusza zaufanie w stosunkach dwustronnych".