Jako pierwsi przybyli prezydenci USA i Francji. Obaj politycy uścisnęli sobie dłonie, ale raczej nie była to oznaka pojednania, ale wymogi protokołu dyplomatycznego. Przełomu więc nie będzie, tym bardziej, że zarówno George W. Bush, jak i brytyjski premier Tony Blair zapowiedzieli, że wyjadą z Francji przed końcem tego szczytu. Obaj znaleźli sobie jakiś pretekst, np. Bush prosto z Evian leci na Bliski Wschód, by tam z Palestyńczykami i Izraelczykami rozmawiać o pokoju w tym regionie. Amerykański prezydent nie weźmie nawet udziału w poniedziałkowej uroczystej kolacji, która uważana jest za jeden z najważniejszych punktów programu. Do tego Waszyngton powtarza ciągle, że zdecydowany sprzeciw Paryża wobec wojny w Iraku zaszokował Amerykanów i pozostawił bardzo wolno gojącą się ranę w relacjach transatlantyckich. Sam Bush zapewnił w jednym z ostatnich wywiadów, że chce znów współpracować z Jacquesem Chirackiem. Jednocześnie odmówił odpowiedzi na pytanie, czy Stany Zjednoczone chcą w jakiś sposób - mimo wszystko - ukarać Francję. Szczyt grupy G-8, czyli siedmiu najbardziej uprzemysłowionych państw świata i Rosji, rozpoczął się dzisiaj wczesnym popołudniem w Evian na południowym wschodzie Francji. Grupę G-8 tworzą Francja Japonia, Kanada, Niemcy, Rosja, USA, Wielka Brytania i Włochy. Poza szefami państw "ósemki" biorą w nim także udział szefowie 12 państw rozwijających się. Szczyt ma trwać do 3 czerwca.