Strażacy dostali informacje o zatonięciu jachtu w niedzielę przed południem - poinformował PAP w niedzielę dyżurny Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratownictwa w Szczecinie. Płetwonurkowie straży zeszli pod wodę, żeby sprawdzić, czy znajdują się tam ewentualne ofiary, ale nie nikogo nie odnaleziono - powiedział. Jak dodał, drzwi jednostki były zamknięte na kłódkę. Strażacy rozstawili przy jachcie zaporę, ograniczającą rozprzestrzenianie się substancji ropopochodnej, która pojawiła się na powierzchni wody - powiedział dyżurny. Pytany, czy wyciek paliwa jest duży, dyżurny odpowiedział, że trudno mówić o wycieku i dodał, że być może jest to niewielka ilość paliwa, pokrywająca wcześniej silnik jachtu. Z informacji dyżurnego straży wynika, że jacht ma być podnoszony w poniedziałek. Nie pierwszy raz W maju 2015 r. szkuner "Down North" wyruszył ze Świnoujścia na wyprawę badawczą na Północ, za Koło Podbiegunowe. Uczestnicy wyprawy mieli zamiar uczcić 35 lat od zakończenia prac modernizacyjnych w polskiej stacji badawczej Hornsund na Spitsbergenie. Wówczas doszło do wypadku w Zatoce Pomorskiej, ok. 20 mil morskich na północny-zachód od Świnoujścia. Podczas akcji ratunkowej uratowano 11 członków załogi, jedna osoba nie przeżyła. Ofiarą był niepełnosprawny mężczyzna, który stracił przytomność i - mimo reanimacji - zmarł. Leżący na burcie jacht nabrał wody i zatonął w ciągu 20 minut. Rozbitków podjął wtedy niemiecki kuter. Wrak jachtu został podniesiony z dna zatoki cztery miesiące po wypadku. Remont "Down North" przeprowadzono w Szczecinie.