Chadecy wybiorą swojego kandydata na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego 7 lipca - powiedział w piątek polskim dziennikarzom eurodeputowany PO Jacek Saryusz-Wolski, który uczestniczył w czwartek i piątek w spotkaniu prezydium i biura chadeckiej frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Według Saryusz-Wolskiego wcześniej 18 czerwca, tuż przed szczytem europejskim w Brukseli może dojść do spotkanie premiera Donalda Tuska z premierem Włoch Silvio Berlusconim. - Jesteśmy dobrej myśli - powiedział Saryusz-Wolski. Jego zdaniem Buzek ma we frakcji większe poparcie niż Mario Mauro. Gdyby dziś odbyło się głosowanie, to na Buzka głosowałoby 120 eurodeputowanych z 13 krajów, a na Mauro - 79 z sześciu krajów z liczącej po czerwcowych wyborach do PE 264 europosłów frakcji EPL. - Pozostali eurodeputowani (ok. 65 - PAP) z siedmiu krajów są raczej za Buzkiem - oszacował Saryusz-Wolski. Mauro może liczyć na poparcie krajów Południa UE (Hiszpania, Portugalia, Grecja, Cypr, Malta i oczywiście same Włochy), Buzek ma poparcie najliczniejszych w EPL Niemców, eurodeputowanych z państw nordyckich oraz niemal wszystkich europosłów z nowych krajów członkowskich. Wśród trzeciej grupy "raczej za Buzkiem" są m.in.: Francuzi, Belgowie, Austriacy, Słoweńcy i Luksemburczycy. O słabszej pozycji Włochów świadczy też głosowanie w piątek w sprawie przyjęcia włoskiej partii Lud Wolności, następczyni Forza Italia premiera Silvio Berlusconiego do EPL. Głosowanie powinno być formalnością, tymczasem w grupie odbyła się "ożywiona dyskusja", jak relacjonował Saryusz-Wolski. Kilka partii kontestowało przyjęcie Ludu Wolności jako prostego sukcesora Forza Italia, a dwie delegacje nawet zagłosowały przeciw: niemieckiej CSU i szwedzka. Lecz nie wystarczy, by Buzek wygrał rywalizację z Mauro we frakcji chadeckiej, bo choć chadecja wygrała wybory do PE, to nie ma tam większości. By obsadzić fotel przewodniczącego, musi zawrzeć tzw. porozumienie techniczne np. z socjalistami, jak w minionej kadencji, kiedy PE najpierw przez dwa i pół roku rządził socjalista (Hiszpan Josep Borrell), a potem chadek (Niemiec Hans-Gert Poettering). Problem w tym, że - jak przyznał Saryusz-Wolski - wybór szefa PE "zaczyna się wbrew naszej woli łączyć" z wyborem szefa Komisji Europejskiej. Choć przewodniczący KE wybierany jest przez rządy, to zgodnie z Traktatem z Nicei musi uzyskać aprobatę większości eurodeputowanych w PE. - Nie mamy większości w tej chwili na rzecz Barroso, jesteśmy w trakcie jej organizowania. Nie możemy liczyć na eurosceptyków i komunistyczną lewicę - mówił w imieniu chadeków Saryusz-Wolski. - Musimy jej szukać wśród partii proeuropejskich. Czyli - jak sprecyzował - socjalistów i liberałów. Polski europoseł wyraźnie zapewnił jednak, że chadecja nie zgodzi się, by w zamian za poparcie liberałów i socjalistów dla reelekcji Jose Barroso oddać tym rodzinom politycznym stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. - Odmawiamy poświęcenia przewodniczącego PE - powiedział. Pomysł taki zasugerował szef liberałów, trzeciej pod względem wielkości frakcji, Graham Watson, który uzależnia poparcia dla Barroso od swych własnych ambicji objęcia funkcji przewodniczącego PE. - To nie będzie mądre, jeśli Europejska Partia Ludowa będzie naciskać w sprawie przewodniczącego PE (...). Jeśli oni szukają poparcia dla Barroso, to może zaproponują, że oddadzą przewodnictwo PE socjalistom i liberałom - powiedział Watson na konferencji prasowej w poniedziałek. Zdaniem Saryusza-Wolskiego "podobne stanowisko zajmuje (Martin) Schulz", czyli lider socjalistów, choć nie powiedział tego wprost. - Nie po to prowadzili kampanię "antybarosowską", żeby w tej chwili tego kandydata na szefa KE popierać - tłumaczy polski poseł. Jednak na razie zarówno lider chadeckiej frakcji Joseph Daul, jak i Schulz będą próbować powtórzyć techniczne porozumienie między obydwiema rodzinami politycznymi w sprawie zarządzania PE, oddzielając tę kwestię od programu politycznego czy szefa KE. - Mają wyznaczone spotkanie w tej sprawie w przyszłym tygodniu - powiedziały źródła we frakcji Partii Europejskich Socjalistów (PSE). Obie frakcje, mimo dość słabego wyniku w wyborach socjalistów, wspólnie dysponują większością w PE (EPL będzie mieć 264, a PSE 161). Ale Schulz - jak powiedziały źródła niemieckie - boi się dysydentów. Czyli np. socjalistów francuskich, którzy już zapowiedzieli, że nie poprą żadnego porozumienia z chadecją, nawet technicznego. Dlatego być może bezpieczniejszy byłby dla niego wariant Watsona. Trudniejsza jest koalicja chadeków z liberałami (80 mandatów), bo nie miałaby ona większości. - A nie możemy do niej dołożyć eurosceptyków - powiedział Saryusz-Wolski. Określił tym mianem nową znajdującą się na prawo od EPL frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, w której ma znaleźć się około 60 eurodeputowanych - obok brytyjskich torysów, także eurodeputowani PiS.