Po trzydniowej oficjalnej wizycie prezydenta Emmanuela Macrona, który został w USA przyjęty przez Donalda Trumpa z pompą i wszelkimi honorami, w piątek z zaledwie 24-godzinną wizytą roboczą w USA zjawi się kanclerz Niemiec Angela Merkel. Na łamach "SZ" ekspertka Constanze Stelzenmueller z Fundacji Roberta Boscha podkreśla, że zarówno francuskiemu prezydentowi, jak i niemieckiej kanclerz zależy na udziale amerykańskiego przywódcy w rozwiązaniu palących problemów światowych. "Dla Europy gra toczy się o wysoką stawkę. W USA przewagę mają zwolennicy protekcjonizmu w handlu i "jastrzębie" w sprawie Iranu. Na początku maja mogą wejść w życie karne cła amerykańskie wobec UE, niecałe dwa tygodnie później USA mogą wycofać się z porozumienia w sprawie irańskiego programu atomowego" - wskazuje. Najniższy poziom relacji w czasach powojennych? Jednak podczas gdy relacje Trumpa i Macrona są bardzo dobre, "stosunki niemiecko-amerykańskie spadły na historyczny, najniższy poziom w czasach powojennych" - zaznacza Stelzenmueller. "W pewien wyjątkowy sposób Berlin znajduje się na celowniku administracji Trumpa. W USA "etnonacjonaliści" mają Niemcom za złe ich wielkoduszność w sprawie uchodźców, zwolennicy protekcjonizmu nienawidzą niemieckich nadwyżek handlowych, zwolenników wojny gniewa, że Berlin nie przyłączył się do nalotów w Syrii, a sceptyczni wobec Rosji krytykują (budowany z przyzwoleniem Niemiec gazociąg - PAP) Nord Stream 2" - wskazuje ekspertka. Jak dodaje, nawet "stosunkowo przyjazny Europie Pentagon jest rozczarowany złym stanem Bundeswehry i wydatkami Niemiec na obronność, które nie sięgają nawet 1,2 proc. PKB", mimo że na szczycie NATO Niemcy zobowiązały się do zwiększenia ich co najmniej do 2 proc. Stelzenmueller zwraca też uwagę, że po ostatnich zmianach personalnych w administracji USA Niemcy straciły ważnych partnerów do rozmowy, m.in. zdymisjonowanego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMastera. Jego następca John Bolton zarzucał Merkel, że swoją polityką otwartych drzwi podczas kryzysu uchodźczego naraziła Niemcy i inne kraje na terroryzm. Według ekspertki zarzuty USA wobec Niemiec mają uzasadnienie, bo wbrew zapowiedziom swych czołowych polityków sprzed kilku lat Niemcy nie wzięły na siebie większej odpowiedzialności w polityce międzynarodowej. "Obecnie niemiecka polityka zagraniczna wydaje się przytłoczona napięciami we własnym kraju, w Europie i wokół niej", a próby przezwyciężenia "bezradności i braku pomysłu" nie przekonują nawet przyjaciół Berlina w Waszyngtonie - ocenia Stelzenmueller. "Taka jest rzeczywistość na wiosnę 2018 roku: USA mają nowego ulubieńca w Europie - Macrona, a kanclerz (Merkel) popada w niełaskę" - konstatuje "SZ" w innym artykule, podkreślając jednak, że i Macron, i Merkel "mają (w USA) wspólne cele (...). Po pierwsze, chcą odwieść Trumpa od kontynuowania sporu o karne cła w handlu transatlantyckim, który szkodzi obu stronom. Po drugie, chcą uratować porozumienie atomowe z Iranem".