Strona turecka nie poinformowała co znaleziono na pokładzie Airbusa A320, który leciał z Moskwy do Damaszku ani jaki ładunek zatrzymano. Minister spraw zagranicznych Turcji Ahmet Davutoglu oświadczył jedynie, że w samolocie "był nielegalny ładunek, który powinien zostać zasygnalizowany". Nie podał jednak bliższych szczegółów. Według tureckiej telewizji NTV, zatrzymane mogły zostać elementy rakiet, lub aparatura telekomunikacyjna przeznaczona dla reżimu syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. Na pokładzie samolotu znajdowało się 35 pasażerów, w tym - według agencji Interfax - 17 Rosjan. Davutoglu oświadczył, że "tak jak sprawy wyglądają obecnie, incydent nie powinien mieć wpływu na stosunki turecko-rosyjskie". Minister zaznaczył, że w myśl międzynarodowego prawa Turcja może kontrolować samoloty cywilne, jeśli istnieje podejrzenie, że przewożą one sprzęt wojskowy. Dodał, że takie kontrole będą w przyszłości prowadzone w syryjskich samolotach korzystających z tureckiej przestrzeni powietrznej. Samolot od pojawienia się w tureckiej przestrzeni powietrznej był eskortowany przez tureckie myśliwce F-4 i zmuszony do lądowania na lotnisko Esenboga w Ankarze. Wcześniej turecka telewizja publiczna TRT poinformował, że władze zatrzymały samolot, bo podejrzewały, iż na pokładzie może znajdować się broń ciężka dla reżimu w Damaszku. Poważne konsekwencje dyplomatyczne Incydent spowodował jednak poważne konsekwencje dyplomatyczne na linii Moskwa - Ankara. Ambasada Rosji w Ankarze natychmiast zwróciła się do szefa tureckiej dyplomacji z żądaniem wyjaśnień. Na lotnisko niezwłocznie przybyli pracownicy dyplomatyczni rosyjskiej ambasady. Jednak według rzecznika ambasady Igora Mitiakowa, cytowanego przez agencję Itar-TASS, uniemożliwiono im bezpośredni kontakt z rosyjskimi pasażerami samolotu. Według telewizji NTV, Ankara poleciła tureckim przewoźnikom lotniczym unikanie przestrzeni powietrznej Syrii w obawie przed krokami odwetowymi. Napięcie między Turcją i Syrią wywołało ostrzelanie 3 października z terytorium Syrii tureckiej miejscowości przygranicznej Akcakale. Od tego czasu Turcy odpowiadają ogniem na każdą kolejną prowokację syryjską. Szef sztabu tureckich sił zbrojnych generał Necdet Ozel, odwiedzając Akcakale, ostrzegł, że jeśli siły syryjskie będą nadal ostrzeliwać nadgraniczne tereny Turcji, to turecka armia odpowie "z jeszcze większą siłą". W syryjskim ostrzale moździerzowym zginęło pięcioro syryjskich cywilów. Turcja zerwała stosunki z Asadem i popiera rebeliantów walczących z jego reżimem. Przyjęła ponadto na swoim terytorium ponad 100 tys. uchodźców z Syrii i wzmocniła swoje siły w pasie przy granicy z Syrią. Rosja natomiast od początku obecnego konfliktu konsekwentnie zajmuje stanowisko przychylne Asadowi.