- Według najnowszych informacji doszło do przemieszczenia się trzech konwojów z bronią chemiczną. Możemy potwierdzić, że dwa z nich dotarły do celu - poinformował na konferencji prasowej w Stambule rzecznik Syryjskiej Koalicji Narodowej Chaled Saleh.Jak sprecyzował, te dwa konwoje zostały rozmieszczone w miejscowości Ezra, niedaleko Dary w południowo-zachodniej Syrii, oraz na lotnisku wojskowym w Dommair na przedmieściach Damaszku. - Na podstawie informacji pochodzących ze źródeł w syryjskiej armii mamy poważne obawy, że wojsko może rozważać użycie tej broni chemicznej przeciwko niewinnym cywilom - podkreślił Saleh. Koalicja jest główną siłą opozycyjną w Syrii, gdzie od ponad dwóch lat trwa rebelia przeciwko reżimowi Asada. "Zielone światło" "Ktoś w Damaszku - jak kontynuował rzecznik opozycji - jest gotów do użycia broni chemicznej za wszelką cenę. Niestety jedyny przekaz, jaki do tej pory otrzymał on od wspólnoty międzynarodowej, to zielone światło" do takich działań. Syryjska opozycja poinformowała, że szef instytutu medyczno-prawnego w Aleppo (Halab) na północnym zachodzie Syrii Abdul Tawwab Szahrur miał przedstawić we wtorek dziennikarzom w Stambule dowody na użycie wcześniej w tym roku broni chemicznej w Damaszku przez władze. Lecz - jak zastrzegł rzecznik koalicji - Szahrur był zmuszony przełożyć swe wystąpienie "z powodów bezpieczeństwa". W ataku chemicznym, do którego doszło 21 sierpnia pod Damaszkiem, mogło zginąć około 1300 osób. W odpowiedzi prezydent USA Barack Obama zapowiedział w sobotę, że będzie zabiegał o zgodę Kongresu na interwencję militarną o ograniczonym zasięgu, która miałaby polegać na uderzeniu w cele reżimu syryjskiego. Wcześniej przeciwko takiej interwencji wypowiedziała się brytyjska Izba Gmin.