Wtorkowy zamach był najkrwawszym aktem terroru, do jakiego doszło w Hims od ponad trzech lat, czyli od momentu wybuchu konfliktu w Syrii. Władze w Damaszku oskarżają o jego przeprowadzenie dżihadystów, przeciwko którym rząd rozpoczął w ostatnim czasie ofensywę, której celem jest wyparcie ich oddziałów z Hims.Informacje lokalnych aktywistów nie zostały potwierdzone przez rząd ani organizacje pozarządowe. We wtorek syryjska agencja informacyjna donosiła o 40 zabitych ludziach i 116 rannych. Natomiast Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informowało o 37 zabitych i 80 rannych. Zdaniem organizacji, której siedziba mieści się w Wielkiej Brytanii samochody eksplodowały w dzielnicy zamieszkanej głównie przez alawitów. Hims jest uznawane za jeden z bastionów antyrządowej opozycji, która walczy z siłami z Damaszku. Zamachy w Hims to kolejne akty terroru, do jakich doszło we wtorek w Syrii. Rano co najmniej 14 osób zginęło, a 86 zostało rannych w ataku moździerzowym, którego celem były m.in. budynki szkolne w centrum Damaszku. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informowało o 17 zabitych. Do ataków doszło dzień po zgłoszeniu przez prezydenta Baszara el-Asada swej kandydatury w wyborach szefa państwa. Wybory prezydenckie odbędą się 3 czerwca; Asad ubiega się o trzecią z rzędu kadencję. Alawici to wyznawcy skrajnego odłamu szyizmu wywodzący się od ismailitów; wielu sunnitów uważa ich za niewiernych. Według różnych szacunków stanowią od siedmiu do 17 procent ludności Syrii. Z alawitów wywodzi się klan Asadów i znaczna część elity rządzącej w Syrii.