To pierwszy sygnał świadczący o rozpadzie syryjskiego reżimu - ocenia agencja. Chodzi o Mahmuda al-Hadża Hamada, głównego kontrolera finansowego odpowiedzialnego za ministerstwo obrony i kancelarię syryjskiego premiera. W rozmowach z telewizjami arabskimi, wyemitowanych w czwartek, Hamad obarczył reżim winą za śmierć tysięcy demonstrantów. "Odpowiedzialność za akty przemocy wobec protestujących ponoszą siły bezpieczeństwa, a szczególnie służby specjalne" - powiedział. Hamad zaznaczył, że członkowie rządu nie mają nic wspólnego z brutalnym tłumieniem protestów. "Są jeńcami, których na krok nie odstępują siły bezpieczeństwa" - powiedział. Dodał, że wielu ministrów i oficerów armii nie zbuntowało się dotąd jedynie z obawy o życie bliskich. Niezależni obserwatorzy, na których powołuje się agencja, opisują nastroje w kręgach rządowych jako pełne podejrzliwości. Wielu funkcjonariuszy reżimu uważa strategię prezydenta Baszara el-Asada, która polega na zwalczaniu protestujących przemocą, za błędną i pozbawioną perspektyw, nie dzielą się jednak tymi obawami z kolegami, bo podejrzewają ich o współpracę z tajnymi służbami - pisze dpa. Według szacunków ONZ, protesty przeciwko Asadowi w Syrii od marca kosztowały życie ponad 5 tys. ludzi.