- Syria to nie Libia. Libijski scenariusz nie powtórzy się. To, co się dzieje w Syrii, jest różne od tego, co się działo w Libii, i naród syryjski nie powinien się niepokoić. Jestem pewien, że Rosja pragnie odgrywać skuteczną rolę w przyszłym dialogu (między władzą syryjską i jej przeciwnikami) i jest to rzecz pozytywna - powiedział minister na konferencji prasowej. Wyraził przy tym nadzieję, że mimo zawieszenia Syrii w prawach członka przez Ligę Arabską Rosja i Chiny będą nadal blokowały w Radzie Bezpieczeństwa ONZ wysiłki państw Zachodu zmierzające do potępienia dławienia demonstracji w Syrii. Podczas głosowania w Radzie Bezpieczeństwa na początku października nad rezolucją potępiającą akty przemocy syryjskiego reżimu Rosja i Chiny wstrzymały się od głosu. Minister wyraził też ubolewanie z powodu ataków na zagraniczne misje dyplomatyczne w Syrii. - Jeśli chodzi o ataki na zagraniczne ambasady, jako minister spraw zagranicznych wyrażam ubolewanie z powodu tych napaści. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy - powiedział, odnosząc się do sobotnich ataków na ambasady Turcji i Arabii Saudyjskiej, a także na konsulat honorowy Francji w Latakii i biura dyplomatyczne w Aleppo. El-Mu'allim potępił też Ligę Arabską, nazywając jej decyzję "niebezpiecznym krokiem". "Pragnęliśmy, by Liga Arabska odgrywała rolę wspierającą, ale skoro Arabowie chcieli być spiskowcami, to ich sprawa" - oznajmił, wyrażając przekonanie, że niemal całkowita jednomyślność członków Ligi podczas sobotniego głosowania wynikała z poduszczenia Amerykanów. Syria "płaci cenę za swoje zdecydowane stanowisko", ale "nie ugnie się i wyjdzie z tego jeszcze mocniejsza" - podkreślił. Ponowił też zaproszenie dla przedstawicieli Ligi Arabskiej, by odwiedzili Syrię w tym tygodniu i przekonali się, czy jest realizowany plan zakończenia przelewu krwi, opracowany przez Ligę.