Według nich, do zamachu doszło w kilka godzin po zamachu bombowym w dzielnicy pod Damaszkiem, zamieszkanej przez członków mniejszości alawickiej, z której wywodzi się prezydent Baszar el-Asad oraz wielu ludzi z jego otoczenia. Wcześniejsze doniesienia mówiły o trzech eksplozjach pod Damaszkiem, w dzielnicy Al-Wurud, gdzie mieszkają członkowie elitarnej Gwardii Republikańskiej. Informowano, że we następstwie trzech eksplozji zginęło 10 cywilów, a 40 zostało rannych. Opozycyjni aktywiści utrzymują, że bomba umieszczona w zaparkowanej taksówce eksplodowała w pobliżu meczetu w dzielnicy robotniczej Damaszku al-Kadam i że uszkodzonych zostało wiele budynków i ucierpiało wiele osób, ale operację ratunkową utrudnia brak prądu. Aktywiści twierdzą, że obawiają się przenieść rannych do pobliskiego szpitala, bo mogą zostać zlikwidowani. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w całej Syrii we wtorek zabite zostały 122 osoby, w tym 69 cywilów. W Syrii według obrońców praw człowieka podczas antyasadowskiego powstania śmierć poniosło 36 tysięcy ludzi.