Źródło w szpitalu w Tafas, miejscowości położonej 12 km na zachód od Dary, poinformowało, że do placówki przywieziono 38 rannych cywilów. Wcześniej podawano, że w wyniku ostrzału przez siły bezpieczeństwa zginęło siedmiu wieśniaków. W wyniku ostrzału przez siły bezpieczeństwa w Darze, kolebce antyreżimowych protestów, rannych zostało też kilkadziesiąt osób - poinformował agencję AFP obrońca praw człowieka. W ubiegły piątek, 22 kwietnia, zginęło tam w demonstracjach ponad 80 osób. Syryjska telewizja państwowa poinformowała z kolei w piątek, że "uzbrojeni terroryści zaatakowali posterunek wojskowy w Darze w południowej części kraju zabijając czterech żołnierzy i uprowadzając dwóch". Wielotysięczne tłumy zgromadziły się w stolicy kraju, Damaszku, w nadmorskim mieście Latakia, w Banias, Homs i innych ośrodkach. Rząd ostrzegł społeczeństwo przed piątkowymi demonstracjami. Dookoła stolicy umieszczono plakaty z napisami: "Apelujemy do naszych braci o unikanie wychodzenia w piątek z domu". W Damaszku i Latakii siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do demonstrantów. Według świadka w Latakii, gdzie na wiecu zebrało się ponad tysiąc demonstrantów, agenci bezpieczeństwa w cywilu zaczęli strzelać do tłumu z broni automatycznej. Widział on, jak pięć osób zostało rannych. Z kolei syryjska telewizja państwowa podała, że jej operator został ranny w Latakii podczas ataku "uzbrojonego gangu". Władze oskarżają o zamieszki właśnie "zbrojne bandy", a nie osoby domagające się prawdziwych reform. Od wybuchu zamieszek w Syrii, czyli od połowy marca zginęło, według syryjskich organizacji praw człowieka zginęło ponad 500 osób. Rzecznik armii zdementował te informacje, twierdząc, że zginęło 148 osób - 78 wojskowych i policjantów oraz 70 cywilów.