Wojska tureckie zapewniają, że dokładają wszelkich starań, by podczas operacji w Syrii unikać ofiar cywilnych. Poinformowano, że bojownicy kurdyjscy zginęli w rejonie miasta Dżarabulus przy granicy z Turcją. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informuje, że wspierani przez Turcję rebelianci zajęli w niedzielę kontrolowane dotąd przez Kurdów dwie miejscowości na północy Syrii koło Dżarabulusu, al-Amarnę i Ajn al-Bajdę. Miejscowości te były dotychczas pod kontrolą Rady Wojskowej Dżarabulusu - kurdyjskich sił wchodzących w skład wspieranego przez Stany Zjednoczone sojuszu Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF) - która wycofała stamtąd swoje siły. Jak podaje agencja Reutera, powołując się na źródła wśród rebeliantów, wspierani przez Turcję syryjscy opozycjoniści planują w ciągu kilku dni odbić również miasto Manbidż, które od niedawna znajduje się pod kontrolą należącej do SDF kurdyjskiej milicji YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony). W połowie sierpnia - po trwającej dwa miesiące operacji wojskowej przy wsparciu sił amerykańskich - YPG przejęło kontrolę nad Manbidżem, odbijając miasto z rąk dżihadystów z Państwa Islamskiego. Siły tureckie od środy prowadzą operację wojskową w północnej Syrii, wymierzoną w Państwo Islamskie i YPG. Zdaniem obserwatorów jednym z celów tureckiej ofensywy Turcji jest powstrzymanie Kurdów z YPG przed zajęciem strategicznie położonego Dżarabulusu. Milicja YPG uważana jest przez władze w Ankarze za organizację terrorystyczną, ale Stany Zjednoczone udzielają im poparcia, widząc w nich poważną siłę zwalczającą dżihadystów z Państwa Islamskiego.