Jego zastępca Haynes Mahoney podkreślił, że nie jest to formalne odwołanie ambasadora. Nie potrafił powiedzieć, czy wezwanie Forda do Waszyngtonu ma związek z obawami o jego bezpieczeństwo w Syrii. Agencja Reutera podała, powołując się na zachodnie źródła dyplomatyczne, że właśnie obawy o bezpieczeństwo były powodem wyjazdu Forda, który opuścił Syrię podczas weekendu. Jeden z dyplomatów zwrócił uwagę, zastrzegając sobie anonimowość, że w państwowych gazetach syryjskich pojawiły się ostatnio artykuły, "bardziej niż zwykle podżegające przeciwko Fordowi". Ford, doświadczony dyplomata, rozwścieczył syryjski reżim, nawiązując kontakty z przedstawicielami ruchu, domagającego się położenia kresu rządom prezydenta Baszara el-Asada - pisze Reuters. We wrześniu zwolennicy Asada obrzucili jajkami i pomidorami Forda i towarzyszących mu amerykańskich dyplomatów, którzy w Damaszku przybyli na spotkanie z członkiem syryjskiej opozycji. Nikt nie został ranny. Sekretarz stanu USA Hillary Clinton potępiła tę napaść na ambasadora i zażądała od władz Syrii podjęcia wszelkich działań w celu ochrony amerykańskich dyplomatów. Nowego ducha w antyprezydenckie protesty w Syrii tchnęła śmierć libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego. W piątek wielotysięczne tłumy Syryjczyków wyległy na ulice miast. "Kadafi jest skończony, teraz twoja kolej, Baszar!" - krzyczeli demonstranci. Od początku antyreżimowych protestów zginęły w Syrii ponad trzy tysiące ludzi - szacuje ONZ.