Obserwatorzy udali się do kilku dzielnic Hims, również tych niespokojnych, w tym Baba Amr. Ich zadaniem jest ocenić, czy syryjskie władze przestrzegają planu zakończenia represji wobec przeciwników reżimu prezydenta Baszara el-Asada. Na nagraniach zamieszczonych w internecie najprawdopodobniej - jak pisze Reuters - przez syryjskich obrońców praw człowieka, widać m.in. jak kierujący misją Ligi sudański generał Mustafa Dabi rozmawia z mieszkańcami Baba Amr oraz bliskimi demonstrantów, którzy zginęli podczas tłumienia protestów przez siły bezpieczeństwa. Na innym nagraniu widać, jak tłum otacza pojazd misji, krzycząc: "Ci, którzy zabijają swoich rodaków, to zdrajcy". Na kolejnym ukazana jest grupa obserwatorów kryjących się za budynkiem przed eksplozjami i pociskami. Jak podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, w Hims zginęły tego dnia trzy osoby. Powyższych informacji nie można zweryfikować z niezależnych źródeł, ponieważ władze Syrii usunęły z kraju przedstawicieli zagranicznych mediów. Podczas gdy obserwatorzy przebywali w Hims, w innych miastach doszło do kolejnych aktów przemocy - podali działacze i świadkowie cytowani przez Reutera. W prowincji Dara na południu cztery osoby zginęły w ataku zamaskowanych napastników na konwój sił bezpieczeństwa. W mieście Hama w środkowej Syrii życie straciła co najmniej jedna osoba, a siedem zostało rannych - policja i wojsko rozproszyły demonstrację przeciw prezydentowi Baszarowi el-Asadowi, używając gazu łzawiącego i ostrej amunicji. W materiale telewizji Al-Dżazira słychać strzały i widać kłęby dymu oraz maszerujących ludzi, krzyczących: "Gdzie są obserwatorzy Ligi Arabskiej?". Jeden z nich krwawił z rany na szyi. W czwartek obserwatorzy udadzą się do prowincji Dara i Idlib (na północy) oraz do Hamy. Od 18 marca w kraju trwają nieprzerwanie demonstracje antyrządowe. Według szacunków ONZ w następstwie ich krwawego tłumienia zginęło ponad 5 tysięcy osób. Władze twierdzą natomiast, że ponad 1000 osób zginęło z rąk "grup terrorystycznych".