- Czołgi ostrzelały okolice miasta Mareh w muhafazie Aleppo. Nad miastem przelatują również śmigłowce - powiedział agencji AFP szef londyńskiego Obserwatorium, Rami Abdel Rahman. Według niego starcia w tej okolicy między wojskiem wiernym Baszarowi el-Asadowi a rebeliantami wybuchły w nocy z poniedziałku na wtorek. Rahman zaznaczył, że "do tej pory nie zaobserwowano żadnego wycofywania się wojsk". - Od rana Mareh jest ostrzeliwane przez czołgi i z innej ciężkiej broni - powiedział agencji AFP przez Skype'a jeden z rebeliantów, który znajduje się na miejscu. Agencja Associated Press, która również powołuje się na Obserwatorium, pisze, że we wtorek ostrzeliwane było Mareh, także Hims na zachodzie Syrii. AP zaznacza jednak, że w większości kraju panował spokój. We wtorek w życie wchodzi międzynarodowy plan pokojowy przewidujący wycofanie się syryjskich sił rządowych z miast. Zgodnie z zaakceptowanym przez reżim w Damaszku planem ONZ i Ligi Arabskiej do godz. 6 (godz. 5 czasu polskiego) miało nastąpić zawieszenie broni ze strony sił rządowych. Ten sam warunek w ciągu kolejnych 48 godzin ma spełnić opozycja. Plan pokojowy opracowany przez wysłannika ONZ i Ligi Arabskiej Kofiego Annana poza ustanowieniem rozejmu między stronami konfliktu zakłada pomoc humanitarną dla ludności, wycofanie ciężkiej broni z dzielnic mieszkalnych oraz podjęcie rozmów na temat politycznego rozwiązania konfliktu. Tymczasem w niedzielę władze Syrii zażądały pisemnych gwarancji, że rebelianci złożą broń zanim siły rządowe wycofają się z miast. Jeden z liderów rebeliantów ocenił, że to żądanie to "zasłona dymna", a reżim nie ma zamiaru wprowadzić w życie planu pokojowego. W ostatnich dniach siły rządowe wciąż ostrzeliwały miasta.