Trwające od 18 marca demonstracje są najpoważniejszym jak dotąd politycznym wyzwaniem dla prezydenta Syrii Baszara el-Asada, który w 2000 roku przejął najwyższy urząd w państwie po swym zmarłym ojcu Hafezie el-Asadzie, sprawującym dyktatorskie rządy przez 30 lat. Reżim tłumi protesty siłą, przy użyciu wojska i czołgów, nie reagując na głosy oburzenia z zagranicy. Jak szacują syryjscy obrońcy praw człowieka, w ciągu siedmiu tygodni niepokojów zabito 630 cywilów. Jak poinformował Rami Abdul-Rahman, dyrektor Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, poniedziałkowe aresztowania skupiły się w czterech miejscach - mieście Hims w środkowej części kraju, nadmorskim mieście Banijas, na niektórych przedmieściach Damaszku oraz w wioskach otaczających miasto Dara w południowej Syrii, które jest kolebką obecnej rebelii. Według Abdul-Rahmana i jego współpracowników, na przedmieściu Damaszku Maadamije słychać było strzały. Jak podało Obserwatorium, siły bezpieczeństwa rozproszyły w poniedziałek w centrum stolicy demonstrację około 150 zwolenników demokracji, aresztując pewną liczbę studentów i opozycyjnego pisarza Ammara Maszura Dajuba. Abdul-Rahman poinformował, że w Banijas zatrzymano ponad 250 ludzi. Od soboty w mieście operują siły bezpieczeństwa, wspierane przez czołgi. Embargo UE Przeciwko władzom Syrii wystąpiła już Unia Europejska, która wprowadziła embargo na dostawy broni do tego kraju. Bruksela zakazała także 13 członkom najwyższych władz Syrii wjazdu na teren UE oraz zamroziła aktywa majątkowe tych osób. Według oświadczenia, UE zakazała dostaw "broni i wyposażenia, które może być wykorzystane do wewnętrznych represji".