Według mającego siedzibę w Londynie Obserwatorium w ataku zginęło też pięciu rebeliantów. Zaatakowane posterunki znajdowały się na drodze między stołecznym Damaszkiem a będącym gospodarczą stolicą kraju Aleppo (Halab). Także w czwartek szef Narodowej Rady Syryjskiej, czyli największej syryjskiej koalicji opozycyjnej, Abdel Basset Sida obarczył społeczność międzynarodową odpowiedzialnością za wzrost fundamentalizmu w Syrii. Jego zdaniem społeczność międzynarodowa nie wspiera narodu syryjskiego i nie robi nic, by powstrzymać rozlew krwi. "Na obszarach, które wymknęły się spod kontroli reżimu, panuje chaos i rozpacz, gdyż władze wciąż atakują te tereny. W takiej atmosferze rozwój fundamentalizmu jest czymś naturalnym" - mówił Sida. Była to odpowiedź na środowy apel amerykańskiej sekretarz stanu Hillary Clinton. Podczas wizyty w Zagrzebiu wezwała ona opozycję do "stawiania oporu islamskim fundamentalistom". Szefowa amerykańskiej dyplomacji mówiła, że jej zaniepokojenie budzą informacje o "ekstremistach, którzy przybywają do Syrii i próbują osiągnąć własne cele". W połowie października szef niezależnej komisji śledczej badającej doniesienia o zbrodniach wojennych w Syrii, brazylijski profesor Paulo Sergio Pinheiro oświadczył, że obecność "setek radykalnych islamistów" z zagranicy grozi "radykalizacją" syryjskiego konfliktu. Jak podaje Obserwatorium, od wybuchu w marcu 2011 r. powstania przeciwko reżimowi Asada w Syrii zginęło ponad 36 tys. osób, głównie cywilów. Obserwatorium opiera swoje rachuby na danych pozyskiwanych od szerokiej siatki swoich działaczy, adwokatów i lekarzy obecnych na miejscu w Syrii. Organizacja zastrzega, że bilans nie obejmuje setek niezidentyfikowanych ciał odnalezionych w różnych częściach Syrii ani tysięcy osób zaginionych w syryjskich więzieniach oraz członków milicji Szabiha, popierających reżim Asada.