Jak napisała Sana, "do miasta wrócił spokój po wejściu do niego sił porządkowych, które przy wsparciu jednostek wojskowych starły się z grupami uzbrojonych terrorystów". 40-tysięczny Rastan, położony ok. 180 km na północ od Damaszku, był opanowana przez dezerterów z armii. Wielu zdecydowało się na dezercję, bo nie chcieli strzelać do pokojowych demonstrantów. Według władz, bilans przejęcia miasta to "ogromna liczba zabitych terrorystów, zatrzymanie wielu w nich oraz konfiskata znacznej ilości broni i amunicji". Obrażenia odniosła niesprecyzowana liczba żołnierzy. Natomiast według organizacji opozycyjnych, w ofensywie sił rządowych na Rastan zginęło kilkadziesiąt osób w tym tygodniu. Doniesień z Syrii nie można zweryfikować z niezależnych źródeł, bo władze nie dopuszczają do kraju zagranicznych mediów. Od połowy marca, gdy rozpoczęły się antyreżimowe protesty, w Syrii zginęło ponad 2,7 tys. osób, a około 15 tysięcy - jak podaje syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka - zostało zatrzymanych.