Syria jest ważnym centrum regionu, interwencja na jej terytorium może spowodować "trzęsienie ziemi" - ostrzegł Asad w rozmowie z "Sunday Telegraph" - "Chcecie zobaczyć następny Afganistan, lub dziesięć Afganistanów?" - zagroził syryjski prezydent. Jego brutalne i krwawe metody rozprawiania się z antyreżimowymi protestami, które trwają w Syrii od marca, wywołały oburzenie opinii międzynarodowej i słowa potępienia ze strony ONZ, Ligi Arabskiej i krajów zachodnich - przypomina Reuters. "Jakikolwiek problem w Syrii wywoła pożar w całym regionie. Jeśli planem (Zachodu - red.) jest podzielić Syrię, to oznacza stworzyć podziały w całym regionie" - dodał Asad. "Syria jest pod każdym względem inna od Egiptu, Tunezji, Jemenu. (Jej) Historia jest inna. Polityka jest inna" - powiedział prezydent, czyniąc aluzję do zmian w krajach, przez które przetoczyła się "arabska wiosna". Asad uważa, że wprawdzie jego rząd popełnił "wiele błędów" na początku antyreżimowego powstania, ale sytuacja uległa poprawie. Ponadto - twierdzi prezydent - obrał on inną drogę niż obaleni arabscy dyktatorzy i już "sześć dni po (wybuchu protestów) rozpoczął wprowadzanie reform", a wtedy lud stanął po stronie rządu - dodał Asad w rozmowie z brytyjskim tygodnikiem. Od początku trwających od siedmiu miesięcy protestów przeciw reżimowi Asada w Syrii zginęło w Syrii ponad trzy tysiące ludzi według szacunków ONZ. Reuters zwraca uwagę, że ponieważ rząd Asada nie zezwala obcym mediom na śledzenie sytuacji w Syrii trudno jest zweryfikować informacje pochodzące od protestujących bądź strony rządowej. W piątek ministrowie spraw zagranicznych krajów Ligi Arabskiej poinformowali, że zdecydowanie wezwali prezydenta Syrii do położenia kresu przemocy wobec cywilów. W niedzielę w stolicy Kataru, Dausze, szefowie dyplomacji Ligi Arabskiej mają się spotkać z przedstawicielami władz Syrii, aby omówić sytuację w tym kraju.