Według gubernatora prowincji do wybuchu doszło pierwszego dnia egzaminów. Wcześniej informowano o eksplozji na tej uczelni, w której zginęło co najmniej 15 osób, a kilkadziesiąt odniosło obrażenia. Z kolei szef opozycyjnego Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka Rami Abdel Rahman twierdzi, że w dwóch eksplozjach zginęło co najmniej 52 ludzi. Jest dużo rannych, więc liczba ofiar śmiertelnych może wzrosnąć - zastrzegł. Dodał, że nawet kilkudziesięciu rannych jest w stanie krytycznym. Omyłkowo trafili w uniwersytecki kompleks? Rahman powiedział, że wśród ofiar eksplozji na uniwersytecie są studenci, ale też przebywający tam uchodźcy. Zarówno rebelianci, jak i przedstawiciele reżimu w Damaszku odcięli się od wybuchów. Rebelianci utrzymują, że eksplozje spowodowało bombardowanie prowadzone przez siły reżimowe. Tymczasem źródła wojskowe twierdzą, że wywołały je dwa pociski ziemia-powietrze wystrzelone przez rebeliantów, którzy omyłkowo trafili w uniwersytecki kompleks. Oficjalna syryjska agencja Sana poinformowała o "dwóch pociskach rakietowych odpalonych przez terrorystów" w kierunku uczelni, znajdującej się w zachodniej części miasta. Pokazano film przedstawiający studentów Reżim i związane z nim media nazywają terrorystami rebeliantów walczących z rządem prezydenta Baszara el-Asada. W państwowej telewizji, która nie podała bilansu ofiar, pokazano film przedstawiający studentów wynoszących w pośpiechu książki z budynku po eksplozji. Przy kolejnym wybuchu kamera zatrzęsła się, a widoczni na nagraniu ludzie zaczynają biec. Eksplozje zniszczyły wydział sztuk pięknych i architektury - podała agencja AFP. Tamtejszy uniwersytet działa od połowy października mimo walk trwających w mieście. Położone na północy Syrii Aleppo jest najludniejszym miastem w kraju i przed wybuchem antyprezydenckiej rebelii w marcu 2011 roku uchodziło za jego gospodarczą stolicę. Według ONZ konflikt w Syrii pochłonął już ponad 60 tys. ofiar śmiertelnych.