Syryjscy antyreżimowi aktywiści sygnalizują wzmożoną obecność sił rządowych w pobliżu bastionów opozycji, gdzie planowane są wiece, mające upamiętnić wybuch powstania przeciwko Asadowi. Informują o zwiększonej obsadzie wojskowych punktów kontrolnych i o wielu zatrzymaniach. Pojawiły się też informacje o zmuszaniu ludzi przez wojsko do udziału w proreżimowych demonstracjach. Wielki marsz sympatyków Asada w Damaszku nazwano protestem przeciwko "trwającemu rok spiskowi". Syryjski reżim twierdzi, że rewolta nie jest powstaniem ludowym, lecz zagranicznym planem, realizowanym przez "terrorystów i gangsterów", którzy niszczą kraj. W połowie marca zeszłego roku Syryjczycy zaczęli wychodzić na ulice, domagając się reform politycznych. Siły reżimowe coraz brutalniej tłumiły te demonstracje. Część opozycji sięgnęła po broń. Z ustaleń ONZ wynika, że konflikt syryjski kosztował już życie ponad 7,5 tys. ludzi. Agencja Associated Press pisze, że syryjska opozycja jest zdezorganizowana, skłócona, a główne ugrupowania opozycyjne nie zgadzają się nawet co do dnia, w którym rozpoczęło się powstanie. Syryjczycy w Paryżu zaplanowali rocznicowy wiec na czwartek. Oczekuje się przybycia szefa Narodowej Rady Syryjskiej Burhana Ghaljuna. Inne ugrupowania opozycyjne twierdzą, że powstanie rozpoczęło się 18 marca od protestów w wielu syryjskich miastach, m.in. w mieście Dara na południu kraju, gdzie zanotowano pierwsze ofiary śmiertelne wśród demonstrantów.