"Przygotowaliśmy próbki włosów, skóry oraz krwi i przy pomocy zaufanych kurierów przeszmuglowaliśmy je do Damaszku" - powiedział agencji Reuters jeden z działaczy Abu Nidal, przebywający w mieście Irbin niedaleko stolicy. Rozmówcy agencji twierdzą, że mają problemy z dostarczeniem materiału bezpośrednio do hotelu, w którym przebywają eksperci ONZ. Członkowie misji "są silnie strzeżeni przez rządowych ochroniarzy" - zwrócił uwagę Abo Mohammed z północno-wschodniego przedmieścia Damaszku Harasta. Działacze mówią, że dysponują nie tylko materiałem biologicznym, ale także fotografiami z miejsca ataku, próbkami ziemi i spisanymi relacjami świadków. Eksperci ds. broni chemicznej podkreślają, że w takich przypadkach liczy się każda godzina, ponieważ z czasem dowody mogą się zatrzeć albo ulec manipulacji. ONZ usiłuje obecnie rozszerzyć mandat swoich inspektorów w Syrii, aby umożliwić im dostęp do miejsca najnowszego ataku. Syryjskie władze nie zareagowały do tej pory na ten wniosek. W środę reżim oświadczył, że doniesienia o użyciu przez jego siły broni chemicznej są "nielogiczne i sfabrykowane".