Szef Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka Rami Abdel Rahman wyjaśnił, że miejsce to jest jednym z największych więzień w tym rejonie. "Nie wiemy, co się stało z setkami więźniów, którzy byli tam przetrzymywani" - dodał. Wywiad wojsk lotniczych jest uważany przez niektórych specjalistów za elitarną część syryjskich służb wywiadowczych. Choć wywiad lotnictwa jest mniejszy od wywiadu wojskowego, to w przeszłości odgrywał on kluczową rolę w operacjach prowadzonych przeciwko islamskim grupom opozycyjnym. Wywiad ten prowadził też tajne operacje za granicą - pisze BBC. Według opozycji i obrońców praw człowieka setki przeciwników prezydenta Baszara el-Asada były przetrzymywane i torturowane przez agentów wywiadu wojsk lotniczych po wybuchu powstania. Do zamachu, do którego doszło w poniedziałek wieczorem, przyznała się niewielka radykalna organizacja o nazwie Front al-Nosra. "Zgodnie z naszą decyzją o zaatakowaniu cytadeli tyranii pojazd wyładowany ośmioma tonami ładunków wybuchowych, prowadzony przez bohaterskiego męczennika Abuzora al-Szamiego, zniszczył budynek" - napisała na Facebooku organizacja, powiązana z Al-Kaidą. "Po 25 minutach inny męczennik Abu Jehja al-Szami wysadził w powietrze ambulans przewożący mnóstwo materiałów wybuchowych w celu zniszczenia reszty siedziby i zabicia ocalałych" - napisali dżihadyści. Bojownicy dodali, że następnie wystrzelili pocisk moździerzowy w kierunku budynku. Front al-Nosra przypisuje sobie większość zamachów w Syrii, w tym majowy atak w Damaszku, w którym zginęło 55 osób. W poniedziałek wieczorem prorządowa telewizja Al-Ichbarija podała, że w pobliżu należącego do syryjskiego wywiadu kompleksu na przedmieściach Damaszku eksplodowała bomba, a po wybuchu doszło do starć zbrojnych. Przedstawiciel władz pragnący zachować anonimowość powiedział agencji Associated Press, że był to zamach samobójczy przeprowadzony z użyciem samochodu pułapki. Antyrządowa rebelia trwa w Syrii od półtora roku i pochłonęła dziesiątki tysięcy ofiar, głównie cywilów.