"To przesłanie od prezydenta Baszara el-Asada: każdy, kto odważa się domagać wolności, jest już martwy" - powiedział pewien profesor uniwersytetu, którego cytuje korespondent AFP. Syryjska agencja rządowa SANA nie informowała w niedzielę o ofiarach represji, lecz jedynie o śmierci oficera w zasadzce zastawionej w Banias przez "uzbrojoną grupę". "Uzbrojona grupa - pisze SANA - wciągnęła w zasadzkę" na szosie Latakia-Tartu w obrębie miasta patrol wojskowy, zabijając oficera i raniąc kilku innych członków patrolu. Wojsko i policja strzelały w niedzielę w Banias do uczestników kilku demonstracji, którzy zbierali się przed meczetami. Represje wobec uczestników protestów, które zaczęły się w połowie marca na południu Syrii, pochłonęły już dziesiątki ofiar śmiertelnych. W ostatni piątek, nazwany przez przeciwników rządów partii BAAS i prezydenta Asada "czarnym piątkiem", zginęło w mieście Dara 37 uczestników demonstracji. "Przemoc stosowana przez reżim - napisała w niedzielę na łamach madryckiego "El Pais" bliskowschodnia korespondentka dziennika - odniosła odwrotny skutek i przełamała barierę strachu. Mieszkańcy Dary przyszli masowo na pogrzeb zabitych demonstrantów". Policja otworzyła ogień do konduktu żałobnego. Władze syryjskie nadal zaostrzają kontrole i represje. "Nie sposób zrobić dwóch kroków na ulicy bez obawy, że cię aresztują" - cytuje agencja Reutera wypowiedź mieszkańca Latakii. Krajowa syryjska organizacja obrońców praw człowieka ogłosiła w sobotę nazwiska 30 spośród 37 śmiertelnych ofiar "czarnego piątku". Syryjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w swym komunikacie zrzuciło odpowiedzialność za ofiary w Darze na "prowokatorów, bandy uzbrojonych mężczyzn", którzy zabili - według niego - 19 agentów policji. Catherine Ashton, szefowa dyplomacji europejskiej, zwróciła się w sobotę do rządu syryjskiego o zaprzestanie represji wobec demonstrantów, a do prezydenta Baszara al-Asada o "niezwłoczne przeprowadzenie istotnych reform".