Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, z siedzibą w Londynie, poinformowało, że siły bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego przeciwko 70 tys. protestujących, którzy kierowali się do centrum miasta. Obserwatorium przekazało agencji Reutera nagranie wideo, na którym - jak opisuje - mieszkańcy Hims spierają się z arabskimi obserwatorami i przekonują, by weszli głębiej do sunnickiej dzielnicy Baba Amr, gdzie toczą się zaciekłe walki. "Wejdźcie i zobaczcie na własne oczy, oni nas tam zarzynają" - wykrzykuje jeden z mieszkańców. Inny domaga się, by członek misji Ligi Arabskiej przed kamerą powtórzył, że obawia się strzelaniny, do której dochodzi w okolicy. Podczas rozmowy w tle słychać odgłosy strzałów. "Mówiłeś szefowi misji, że nie możesz wejść dalej z powodu strzałów. Dlaczego nie powiesz tego nam?" - krzyczy mężczyzna, chwytając obserwatora za kamizelkę. Powołując się na informatorów w terenie, Obserwatorium podało wcześniej, że z dzielnicy, która była atakowana w poniedziałek, wycofano co najmniej 11 czołgów. Pozostałe są ukrywane na miejscu. Według działaczy praw człowieka w poniedziałkowym ostrzale sił rządowych w prowincji Hims zabite zostały 34 osoby, a sytuacja jest przerażająca. Telewizja Dunia podała, że we wtorek obserwatorzy spotykali się z gubernatorem Hims. "Ocenili szkody wyrządzone przez grupy terrorystyczne w dzielnicy Bab Sebaa. (...) Spotkali się z rodzinami męczenników i osobą, która została porwana" przez te grupy - relacjonowała. Nie pokazała jednak zdjęć potwierdzających te informacje. Zapowiedziała, że w środę obserwatorzy będą jeździć po okolicy. Pierwszych 50 obserwatorów oraz 10 przedstawicieli sekretariatu Ligi Arabskiej przybyło do Syrii w poniedziałek wieczorem w ramach protokołu podpisanego przez Damaszek 19 grudnia. Docelowo w skład misji ma wejść 150 osób. Sudański generał Mustafa Dabi, który kieruje misją, powiedział, że władze w Damaszku współpracują z obserwatorami. Na mocy porozumienia obserwatorzy "mogą swobodnie kontaktować się z organizacjami pozarządowymi, przedstawicielami rządu, poszczególnymi osobami i ofiarami obecnego kryzysu"; będą cieszyć się "swobodą ruchu i komunikowania się (...) w koordynacji z rządem syryjskim". Obserwatorzy będą również mogli "odwiedzać więzienia, miejsca przetrzymywania aresztowanych, posterunki policji i szpitale". Zadaniem obserwatorów jest ocena, czy syryjskie władze przestrzegają planu zakończenia dziewięciomiesięcznych represji wobec przeciwników reżimu prezydenta Asada. Syria zaakceptowała ten plan na początku listopada. Liga domagała się zakończenia przemocy, wycofania wojska z dzielnic mieszkaniowych, uwolnienia zatrzymanych, rozpoczęcia dialogu z opozycją. Rzecznik komitetów koordynujących antyprezydenckie demonstracje w terenie, Omar Edelbi, ocenił w zeszłym tygodniu, że wpuszczenie obserwatorów stanowi "podjętą przez reżim nową próbę kontrolowania inicjatywy państw arabskich i pozbawienia jej treści". W Syrii od 18 marca trwają nieprzerwanie demonstracje antyprezydenckie. Według szacunków ONZ, w następstwie ich krwawego tłumienia zginęło ponad 5 tysięcy osób.