Abu Muhammad al-Dżulani podkreślił w opublikowanym przez HTS nagraniu, że "broń rewolucji i dżihadu to czerwona linia jakichkolwiek ustępstw i nigdy nie zostanie złożona na stole negocjacyjnym", sugerując, że rebelianci, którzy porozumieją się w tej sprawie z rządem, poniosą konsekwencje. "Nawet myślenie o poddaniu się wrogowi i złożeniu broni to zdrada" - dodał. HTS kontroluje około 60 proc. rebelianckiego terytorium, obejmującego muhafazę Idlib i przyległe do niej fragmenty muhafaz Latakia, Hama i Aleppo. Reszta tego obszaru znajduje się w rękach innych ugrupowań rebelianckich, spośród których większość wspierana była dotychczas przez Turcję. W ostatnich tygodniach HTS dokonała w Idlibie masowych aresztowań osób, które podejrzewała o to, że mogą skorzystać z oferty władz Syrii dotyczącej "procesu rekoncyliacji". Dżulani podkreślił, że "bracia na północy ze wszystkich frakcji" odkryli plany władz syryjskich i dlatego aresztowali zwolenników "rekoncyliacji". Lider HTS podkreślił też, że rebelianci w Idlibie nie mogą zakładać, że rozmieszczone na granicy Idlibu i terenów kontrolowanych przez władze syryjskie tureckie punkty obserwacyjne powstrzymają atak na to terytorium. Tymczasem armia syryjska (SAA) dokonała we wtorek silnego ataku na pozycje rebeliantów w południowej części muhafazy Idlib. Celem natarcia było wsparcie operacji SAA w sąsiadującej z tym terenem północnej części muhafazy Hama oraz przerwanie głównego szlaku logistycznego rebeliantów na drodze z Maarrat an-Numan do Chan Szajchun. Media związane z władzami syryjskimi poinformowały również o intensyfikacji rosyjskich lotów rozpoznawczych nad muhafazą Idlib. Eksperci oceniają, że liczba antyrządowych bojowników w Idlibie sięgać może nawet 100-150 tysięcy. Wielu z nich zostało tam przewiezionych z innych części Syrii w ramach umów, którym patronowała Rosja i Turcja. Witold Repetowicz