Dwa dni wcześniej w tej samej miejscowości w następstwie ofensywy wojska zginęło 40 osób. Władze syryjskie wprowadziły ostre restrykcje dla mediów, toteż, jak pisze Reuters, jest bardzo trudno zweryfikować doniesienia aktywistów opozycji. Prezydent Baszar el-Asad próbuje od ponad roku zdławić powstanie przeciwko sobie. W działaniach militarnych zginęło dotychczas, według danych ONZ, ok. 9 tysięcy ludzi. Władze syryjskie, które o prowokowanie aktów przemocy oskarżają bojowników wspieranych z zagranicy, utrzymują, że straciły 2,5 tysiąca żołnierzy i policjantów. Syryjski rząd zażądał w niedzielę pisemnych gwarancji tego, że rebelianci złożą broń, nim siły rządowe - zgodnie z planem pokojowym wysłannika ONZ Kofiego Annana - wycofają się z miast. Jeden z liderów rebeliantów powiedział, że to żądanie to "zasłona dymna" i że reżim nie ma zamiaru wprowadzić w życie planu pokojowego. Plan pokojowy ONZ i Ligi Arabskiej, na który Damaszek przystał, przewiduje, że we wtorek, 10 kwietnia, o godz. 6.00 (5 czasu polskiego) nastąpi zawieszenie broni ze strony sił rządowych. Ten sam warunek w ciągu kolejnych 48 godzin ma spełnić opozycja. Na dobę przed wyznaczonym terminem rozejmu w Syrii, według Obserwatorium ds. Praw Człowieka, siły rządowe wciąż ostrzeliwały miasta i dalej ginęli ludzie.