Od sobotniego poranka siły Baszara al-Assada bombardują dzielnice zajęte przez rebeliantów, bo chcą odzyskać kontrolę nad miastem. W mieście kończą się zapasy jedzenia i paliwa, nie ma też prądu. Organizacje humanitarne alarmują, że spora część 2,5-milionowego miasta nie ma jak uciec przed walkami. Obecni w Aleppo opozycjoniści oraz zagraniczni dziennikarze informują, że wojska Baszara al-Assada atakują dzielnice Aleppo z użyciem czołgów, śmigłowców i ciężkiej artylerii. Szefowa agendy ONZ do spraw humanitarnych twierdzi, że od czasu rozpoczęcia ofensywy z miasta uciekło 200 tysięcy osób, ale wielu mieszkańców utknęło i nie ma jak opuścić miasta. Valerie Amos zaapelowała także o dostęp do Aleppo dla organizacji humanitarnych. "Ich spisek został wykryty" Wobec napływu kolejnych grup uciekinierów z Syrii władze Jordanii zdecydowały się otworzyć pierwszy w tym kraju obóz dla uchodźców. Położony 11 kilometrów od granicy obóz w Zaatari ma pomieścić w sumie 100 tysięcy uchodźców. - Od początku konfliktu do Jordani uciekło w sumie 142 tysiące Syryjczyków. To efekt tego, co się tam dzieje - tragedii, przemocy, zabijania - powiedział minister spraw zagranicznych Jordanii Nasser Judeh. Tymczasem syryjski minister spraw zagranicznych Walid al-Mualem powiedział, że opozycyjne oddziały zostaną pokonane. - Ich spisek został wykryty. W Aleppo zostaną pokonani, bo rozpoczęli nieludzki atak na nas - powiedział minister podczas wizyty w Iranie, jedynym obecnie regionalnym sojuszniku syryjskich władz. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka z siedzibą w Londynie ocenia, że od początku powstania w Syrii zginęło ponad 20 tysięcy osób.