Jim Bowling i Bob Lambert inwigilowali grupę obrońców zwierząt. Miało to miejsce w latach 80. i 90. ubiegłego stulecia. Wykonując obowiązki służbowe, agenci sypiali z aktywistkami. Z niektórymi mieli nawet dzieci. Kobiety domagają się odszkodowania, twierdząc, że godziły się na te związki w przekonaniu, iż z mężczyznami łączy je ideologia. Nie wiedziały, że są policjantami. Ujawniając nazwiska agentów, Scotland Yard potwierdził tym samym, że ich działania były utajnione. Po raz pierwszy też publicznie przyznał się do prowadzenia podobnych operacji. Zazwyczaj doniesienia na ten temat nie są komentowane. "Nie potwierdzamy, nie zaprzeczamy " - to standardowa formuła, jaką w takich sytuacjach stosuje Scotland Yard. Policja nie czuje się odpowiedzialna za postępowanie swych pracowników. Jej prawnicy utrzymują, że związki tajnych agentów z kobietami opierały się na autentycznym uczuciu. Rzecznik Scotland Yardu zaprzeczył jednocześnie, jakoby tajni agenci byli upoważnieni do nawiązywania intymnych relacji z osobami, które rozpracowywali. Bogdan Frymorgen