"Tym razem rozczarowałem się. Mój kraj miał szansę na epokowy przełom dla swego wizerunku. A ja miałem nadzieję, nie tylko jeśli chodzi o mojego ojca, ale wszystkich nas, Rosjan" - podkreślił mieszkający w USA 25-letni Paweł Chodorkowski. "Lecz nic nie można zrobić, dopóki Putin pozostanie u władzy, nigdy nic się nie zmieni. Także Miedwiediew mnie rozczarował. Mówi, mówi, a potem pozwala, aby sprawy toczyły się zgodnie ze starym, ohydnym systemem" - stwierdził. Paweł Chodorkowski wyjaśnił, że na poniedziałkowej rozprawie w moskiewskim sądzie była jego żona. "Myśleliśmy, że słowa prezydenta, pewne ruchy protestacyjne mogą naprawdę coś zmienić. Tymczasem nic z tego. Wszystko brutalne i łatwe do przewidzenia" - ocenił. Dodał, że jego żona zabrała na rozprawę ich dwuletnią córkę Nastię, której jego ojciec nigdy nie widział. "Funkcjonariusz podszedł do niej i kazał jej wyjść z sali sądowej. Bez wyjaśnień, bez przeprosin. Czysta złośliwość" - opowiedział. Odnosząc się do uznania jego ojca za winnego w drugim procesie Jukosu, oświadczył: "Gdyby sędziowie chcieli dać sygnał zmian, mogliby anulować proces z braku dowodów. Nie mieli na to odwagi, a zatem oczekuję teraz najgorszego". "Ewidentne jest to, że naciski ze strony Putina były ogromne, a sędziowie będą posłuszni na całej linii" - powiedział Paweł Chodorkowski rzymskiej gazecie. Stanowisko sądu nazwał "wendettą bez ani jednej podstawy prawnej". Podyskutuj: Chodorkowski - męczennik czy krętacz?