Protest, pod hasłem "Okupujmy Sydney" w sercu dzielnicy biznesowej Sydney na Martin Place, trwał od tygodnia i wpisywał się w szereg podobnych wystąpień w wielu innych miastach świata. Stosunkowo nieliczna grupa demonstrantów spała na skwerze, mimo wcześniejszego skonfiskowania im ekwipunku campingowego. W dzień liczba protestujących wzrastała do kilkuset osób. Według policji, razem z demonstrantami koczowali tam bezdomni. - Spałem kiedy ludzie zaczęli krzyczeć. Powiedzieli nam, ze mamy 10 minut na spakowanie naszych rzeczy - powiedział dziennikarzom jeden z protestujących Davis Frank. Rzecznik policji oświadczył, że protestujący mieli pozwolenie na demonstrowanie przez 2 godziny, które samowolnie przedłużyli na ponad tydzień, ignorując wielokrotnie wezwania do opuszczenia placu. Dwa dni temu policja zlikwidowała, przy użyciu siły, podobne obozowisko protestujących w Melbourne. Gospodarka Australii, oparta w znacznej mierze na eksporcie surowców, stosunkowo najmniej odczuła dotychczas skutki światowego kryzysu. Bezrobocie pozostaje na niskim poziomie.