We wtorkowych zamachach bombowych w stolicy Belgii zginęło 31 osób, a ok 300 zostało rannych. To kolejny krwawy atak dżihadystów z Państwa Islamskiego w Europie. W listopadzie ubiegłego roku w Paryżu bilans ofiar był jeszcze bardziej dotkliwy: 130 zabitych, kilkuset rannych. Dariusz Jaroń, Interia: Po zamachach w Paryżu i Brukseli powinno dojść do zaostrzenia środków bezpieczeństwa w Unii Europejskiej? Margaret Gilmore: Wiele w tym kierunku zostało zrobione po atakach w Madrycie i w Londynie. W mojej ocenie najważniejszym zadaniem władz jest obecnie zwiększenie kontroli na granicach zewnętrznych Unii Europejskiej. Trzeba zatrzymać dość swobodny napływ materiałów wybuchowych i broni palnej z krajów byłego bloku socjalistycznego. Grupy kryminalne wciąż łatwo mogą tam dostać broń na czarnym rynku, a następnie przeszmuglować ją do Europy. To się musi skończyć. Co z weryfikacją potencjalnych terrorystów? - To kolejny priorytet dla władz państw członkowskich Unii Europejskiej. Konieczna jest zaawansowana weryfikacja każdego, kto wyjechał na jakiś czas do Syrii, a następnie wrócił do kraju. Część z tych osób utrzymuje kontakty z dżihadystami z Państwa Islamskiego, bierze udział w zamachach, lub w jakiś sposób jest powiązana ze sprawcami. Służby muszą weryfikować, kto z wyjeżdżających do Syrii mógł trafić do obozów szkoleniowych terrorystów. Czy można ochronić się przed samobójczymi zamachami? - To bardzo trudne. Lepsza jest prewencja. Postawienie na pracę służb wywiadowczych. W Wielkiej Brytanii służby zapobiegły wielu zamachom, łapiąc sprawców na etapie organizacji ataku. Ściśle kontrolują także osoby wyjeżdżające do Syrii i wracające do kraju, żeby zminimalizować zagrożenie. Ten monitoring działa od 3-4 lat, kiedy ochotnicy zaczęli wyjeżdżać do Syrii, aby wstępować w szeregi dżihadystów. Władze Belgii nie zdecydowały się na podobny krok. W wielu krajach Europy podniesiono poziom zagrożenia terrorystycznego. Jak na zamachy w Brukseli zareagował Londyn? - Są kontrole na ulicach, więcej patroli, widać zwiększoną czujność służb, zwłaszcza w miejscach publicznych jest to odczuwalne. To podwójny sygnał: dla mieszkańców, żeby poczuli się bezpieczniej, i dla potencjalnych terrorystów, żeby wiedzieli, że mogą zostać złapani. Sądzi pani, że Polska może być celem ataków Państwa Islamskiego? - Nie uważam, żeby Polska była wysoko na liście terrorystów. Co innego Wielka Brytania, a szczególnie Londyn. Mamy domorosłych dżihadystów, mogą planować ataki. To jest nasz problem, musimy sobie z nim poradzić. Wróćmy do Polski. Szczyt NATO i Światowe Dni Młodzieży muszą się odbyć pod szczególną ochroną? - Zdecydowanie. Powtarzam, nie spodziewam się ataków w Polsce, ale papież zawsze jest celem dla różnej maści terrorystów. Służby będą musiały zachować najwyższy stopień czujności. Czytaj także: "Krwawa fala" zaleje Europę?